Prof. Legutko o Reyndersie: Miernota belgijska. Praworządność dla Tuska nic nie znaczy. Uzasadnia przemoc, którą stosuje

„Reynders jest przedstawicielem KE, która od samego początku walczyła z polskim rządem PiS i od samego początku wspierała grupy Tuskowe” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Ryszard Legutko. Europoseł PiS ostro skomentował wizytę unijnego komisarza ds. praworządności w Polsce. „Przychodzi ten Reynders, który nic nie znaczy, jakaś miernota belgijska” – mówi nam prof. Legutko, podkreślając że „praworządność” to dziś słowo, które maskuje przemoc Tuska w Polsce.

Przebywający dziś w Polsce unijny komisarz Reynders jest zadowolony z poczynań rządu Tuska, który w jego ocenie „przywraca praworządność”

Jestem przekonany, że Polska może w pełni przywrócić swoją pozycję państwa przestrzegającego standardów praworządności

— oświadczył po spotkaniu z min. Bodnarem. Równie zadowolony był po rozmowach z min. Sikorskim. O „przywracaniu praworządności” Reyndersowi ma także opowiadać minister ds. UE Adam Szłapka.

Dla europosła prof. Ryszarda Legutki to co robi dziś KE w niczym się nie różni od tego jak brukselscy urzędnicy taktowali nasz kraj, gdy rządził PiS.

To nie jest nic niespodziewanego. Reynders jest przecież przedstawicielem KE, która od samego początku walczyła z polskim rządem PiS. Od samego początku wspierała te grupy Tuskowe. Wiadomo, że teraz będą popierać cokolwiek zrobi Tusk. Gdyby KE miała jakieś zastrzeżenia to na samym początku wyszedł jakiś sygnał. Ale było milczenie i brak reakcji, a to oznacza że im to się podoba. I są tym zachwyceni. Osiągnęli to co chcieli

— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Legutko.

Słowo praworządność przestało mieć znaczenie

Oczywiście pokazuje to, że KE uległa niesłychanej degeneracji. Jest to instytucja skrajnie upartyjniona. Słowo „praworządność” przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Jeśli praworządnością jest to co robi Tusk w Polsce, omijając konstytucje, przemocą zajmując media i urzędy, ignorując konstytucję, to słowo „praworządność” nic nie znaczy. Jest dziś uzasadnieniem przemocy jaką on stosuje

— podkreśla nasz rozmówca. Według niego KE i ogólnie UE, od dłuższego czasu łamią prawo, i to własne prawo, łamią traktaty „więc nic dziwnego, że im się podoba rząd Tuska, który łamie prawo w tym samym celu w jakim oni łamią prawo”.

Czyli zdobycia coraz większej władzy w ramach lewicowej agendy i wyeliminowania jakichkolwiek znaczących dysydentów z życia politycznego. Proszę zobaczyć, że Polska jest jednym z niewielu krajów w Europie, gdzie siły konserwatywne są mocne i dobrze zorganizowane. Walka z polskim rządem byłą priorytetem i dlatego teraz tak się cieszą.

Bruksela zachwycona Tuskiem

Prof. Legutko uważa, że niemieccy i brukselscy politycy są tak zachwyceni Tuskiem i tym co mu się udało „daliby mu po raz drugi nagrodę Karola Wielkiego, a nawet nobla pokojowego, gdyby mu się udało całkowicie spacyfikować prawą stronę”.

Polityka europejska coraz bardziej się brutalizuje. Przychodzi ten Reynders, który nic nie znaczy. Jakaś miernota belgijska. Przychodzi jakiś taki urzędas, przyjeżdża tutaj, gdzie wpierw atakował jeden rząd, a teraz chwali drugi. To wszystko jest chore. To wszystko nie powinno tak wyglądać

— ostro komentuje europoseł PiS i dodaje, że UE w takiej formie jak dziś, „stanowi bardzo poważne zagrożenie dla Polski, naszej suwerenności, a nawet dla polskiej tożsamości”.
Centralizacja UE

Polska była bardzo poważną przeszkodą. Teraz kiedy ta przeszkoda została usunięta, pomysły centralizacyjne będą miały większą szansę. Węgry będzie można obejść, szantażować. Zresztą o UE dużo rzeczy mówić, ale w zastraszaniu słabszych rządów są mocni. Tu widać różnice w interesach Polski i Niemiec. Centralizacja jeśli do niej dojdzie spowoduje osłabienie, odebranie naszej suwerenności, krajom wschodniej Europy i dodanie władzy zachodnim, zwłaszcza Niemcom a także Francji.

Prof. Legutko mówi o paradoksie centralizacji UE, który niby ma oznaczać coraz silniejszą wspólnotę.

Tymczasem polega na odebraniu części władzy Polsce i dodaniu jej Niemcom. Instytucje europejskie nie mają własnej demokratycznej legitymacji. Ich władza zależy wyłącznie od przyzwolenia tych dużych krajów. KE tyle może ile jej pozwolą Niemcy czy Francja. Dlatego KE nigdy nie wystąpi przeciwko tym krajom. Ale przeciw Polsce czy Słowacji jak najbardziej. Na tym polega to niebezpieczeństwo. Kanclerze Niemiec, CDU czy SPD mogą się kłócić ale to kompletnie nie ma znaczenia. Pod tym względem się zgadzają. Centralizacja jest w interesie niemieckim.

Jak podkreślił prof. Legutko trzeba być bardzo ostrożnym i zdawać sobie sprawę z tego, czym grozi centralizacja, że to „mistyfikacja”.

Podziel się swoją opinią

Zapisz się do newslettera

Dołącz do naszej społeczności, aby być jednym z pierwszych informowanych o moich inicjatywach, projektach i działaniach w Parlamencie Europejskim - zapisz się teraz do newslettera!