– Jeśli zaczniemy mówić o wszystkich prawach reprodukcyjnych, LGBT itp. w czasie wojny, to ten temat zostanie i może po wojnie uda się „wyrwać” kolejne terytorium i narzucić te rozwiązania prawne. Wymuszenie i narzucenie ich agendy jest ważniejsze niż realne cierpienie czy działania na rzecz zapobiegania cierpieniom czy pomocy dla ofiar. Dla nich jest ważna ich agenda i oni ją wciskają tak mocno i bezczelnie jak się tylko da – tak postawę części eurodeputowanych ocenił w rozmowie z Katarzyną Gójską europoseł PiS, prof. Ryszard Legutko.
Czy Parlament Europejski w ogóle widzi, że w Europie trwa wojna, czy w ogóle jest to dostrzegalne? Gdy obserwuje się aktywność PE, można dojść do wniosku, że ci ludzie nie wiedzą, że w Europie jest wojna – pytała Ryszarda Legutkę prowadząca.
– Oni dowiedzieli się i na początku działy się tam niesłychane rzeczy, spektakle, krzyki, obietnice, niektórzy byli głęboko wzruszeni. Chodzą jeszcze niektórzy z flagą ukraińską, ale oni już właściwie zapomnieli [że trwa wojna]. Na początku wiedzieli, ale teraz nie. Priorytetem dla nich zawsze była walka z rządem polskim, węgierskim, zielona energia, LGBT, więcej władzy dla Brukseli, natomiast Rosja i Putin – w tej chwili służą jako obelgi. Jedna ze szwedzkich europosłanek mówiła o Polsce, że tu „powstaje mini-Rosja”. (…) To jest symptomatyczne. Putin i Rosja to słowa obelżywe, ale co się dzieje na Ukrainie i co dalej zrobić z Rosją, to już sprawa inna
– mówił eurodeputowany PiS.
– Emocje, jakie były na tej pożal się Boże debacie, dawno nie widziałem czegoś takiego – dodał, nawiązując do dzisiejszych wydarzeń w Parlamencie Europejskim.
Katarzyna Gójska przypomniała, co działo się w PE w czasie, gdy w ramach hybrydowych działań polską granicę szturmowała fala migrantów z Białorusi. – Polska była nazywana państwem rasistowskim itp. Jaki to był problem dla UE. (…) To, co się działo na polsko-ukraińskiej granicy, już takiej uwagi nie przykuwa – stwierdziła.
– Padły jakieś ciepłe słowa o Polakach, że przyjmują uchodźców, ale dodawano od razu, że to nie może być jakakolwiek ekskuza na łagodniejsze traktowanie polskiego rzadu ws. praworządności. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że PE jest instytucją dość szczególną. To instytucja, która w niczym nie przypomina parlamentu, to taki klub polityczny, kompletnie nieodpowiedzialny przed jakimkolwiek elektoratem, którego się nie da z niczego rozliczyć. Tam po prostu te emocje i wariactwa ideologiczne szaleją. To pokazuje pewne zmiany w myśleniu w Zachodniej Europie, które były przewidywalne. Wojna, wraz z upływem czasu zaczyna blaknąć, zaczyna być czymś bardzo ulotnym, trochę się już nudzi i wracamy do tego, czym się zawsze zajmujemy – wskazywał Ryszard Legutko.
– PE jest instytucją bardzo niebezpieczną, ponieważ ma wpływy nieformalne. Agenda centralizacji UE, która nie ma poparcia w traktatach, została poniekąd narzucona innym instytucjom europejskim właśnie przez europarlament. To jest instytucja groteskowa pod wieloma względami (…), ale również niebezpieczna, ponieważ to szaleństwo, brak miary, rozsądku, kompletna pogarda dla jakichkolwiek reguł się udziela, i wychodzi właśnie z PE
– dodał.
Prowadząca zwróciła uwagę, że świat Zachodu jawił się jako mocno wyczulony na „wszelkie łamanie praw człowieka, niesprawiedliwości, nierówności”. – Jak pan patrzy na reakcję tego świata na zbrodnie popełniane na Ukrainie, straszliwe zbrodnie. Powróciła rzeczywistość, której już nigdy miało nie być. Mobilne krematoria, gwałty, tortury, sadystyczne morderstwa, dzika chęć zabijania, tylko po to, żeby zniszczyć, przestraszyć – pytała Katarzyna Gójska.
– Z powodu pewnej ewolucji myślenia w zachodniej cywilizacji doszło do zakłócenia zmysłu moralnego. Prawdą jest, że ten język praw człowieka jest stricte moralistyczny, a każdy tu wystepuje przeciw dyskryminacji, złu, nierówności, ale to mocno selektywne. Równość-nierówność dotyczy przede wszystkim LGBT lub kobiet pod pewnymi względami, np. czy kobiety na Ukrainie mają dostęp do aborcji, albo co zrobić z ludźmi LGBT w czasie wojny. To są dla nich priorytety. Natomiast wojna, tak jak my ją znamy (…) to jest coś takiego, czego umysł zachodni, napompowany „prawami człowieka”, dyskryminacją, prawami kobiet, prawami reprodukcyjnymi, to dla niego coś, co jest trudne do ogarnięcia. Stąd jest to wrażenie, że z jednej strony oni wydają się o niczym innym nie mówić, że prawa człowieka są łamane, a z drugiej, jest obojętność. Od czasu do czasu odtańczą, gdy stanie się coś spektakularnego, ale „ta wojna jest zbyt daleko”, tam nie ma nic związanego z rasizmem, Zachód kontra trzeci świat, biali-czarni, heteroseksualiści-homoseksualiści – to są rzeczy, które rozumieją. Natomiast cała reszta – „straszne, straszne, ale prawa LGBT są łamane, a kobiety nie mają dostępu do aborcji”. To żałosne i sprawia uwiąd moralny i mentalny, to sprawia bardzo przykre wrażenie
– powiedział prof. Legutko.
Katarzyna Gójska przypomniała, że polski europoseł Robert Biedroń w „niegrzecznym” liście do Wołodymyra Zełenskiego „domagał się odpowiedzi, dlaczego środki hormonalne dla osób transpłciowych nie są zabezpieczone”. – Jakby to było w tym momencie, w któym znajduje się Ukraina, jakąś pierwszą potrzebą, jaką ten kraj powinien zrealizowac. Adresatem tych żądań jest Ukraina, ale to nie tak, że ci, którzy domagaja się dostępu do aborcji na Ukrainie robią cos, by kobiety ukraińskie nie były gwałcone. Uzasadniają ta konieczność gwałtami, ale nikt z nich nie formułuje żadnych żądań wobec Federacji Rosyjskiej, nie robi nic, by FR powstrzymać – powiedziała.
Europoseł stwierdził, że dla części eurokratów obecna sytuacja jest okazją, by „narzucić pewne rozwiązania prawne albo wprowadzić tam swoją agendę”.
– Jeśli zaczniemy mówić o wszystkich prawach reprodukcyjnych, LGBT itp. w czasie wojny, to ten temat zostanie i może po wojnie uda się „wyrwać” kolejne terytorium i narzucić te rozwiązania prawne. Wymuszenie i narzucenie ich agendy jest ważniejsze niż realne cierpienie czy działania na rzecz zapobiegania cierpieniom czy pomocy dla ofiar. Dla nich jest ważna ich agenda i oni ją wciskają tak mocno i bezczelnie jak się tylko da
– podkreślił gość TV Republika.
– [Robert Biedroń i inni] boją sie, że stracą pozycję ofiary, bo okazuje się, że są jakieś prawdziwe ofiary. Wtedy mówią: „nie, nie, my tu jesteśmy prawdziwymi ofiarami” – dodał.
Źródło : TV Republika