Twierdzenie, że od czasu II wojny światowej nie było większego zagrożenia dla Europy, jak Jarosław Kaczyński, Victor Orban i Matteo Salvini, jest tak niedorzeczne, że kompromituje nie tylko tę osobę, która tak powiedziała, ale wszystkie wcześniejsze i późniejsze jej wypowiedzi. To przecież jest ekspresja jakiegoś niezrównoważenia
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Ryszard Legutko, europoseł PiS.
wPolityce.pl: Jak Pan ocenia plan „europejskiego renesansu”, przedstawiony przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona?
Prof. Ryszard Legutko: To potwierdza to, co wiemy do tej pory, czyli że ta strona reprezentująca establishment europejski nie wyciąga żadnych wniosków z doświadczenia i nie jest zdolna do jakichkolwiek kompromisów. Zwracam uwagę na frazeologię, gdzie się mówi o „największym zagrożeniu dla Europy od czasu II wojny światowej ze strony populistów, nacjonalistów”. Nie wiem, kogo Macron ma na myśli.
Prawdopodobnie również partię, do której pan należy.
Twierdzenie, że od czasu II wojny światowej nie było większego zagrożenia dla Europy, jak Jarosław Kaczyński, Victor Orban i Matteo Salvini, jest tak niedorzeczne, że kompromituje nie tylko tę osobę, która tak powiedziała, ale wszystkie wcześniejsze i późniejsze jej wypowiedzi. To przecież jest ekspresja jakiegoś niezrównoważenia. Zupełnie niepoważne. To pokazuje, jaka jest panika, determinacja, a nawet furia po tamtej stronie.
Jednak wśród postulatów Emmanuela Macrona są też konkretne pomysły, na przykład powołanie wspólnej armii UE.
Jest to przedstawione egzotycznie, mówi się tam o porozumieniu z NATO, ale także o renegocjacji traktatu, co może oznaczać także uniezależnienie się od USA, czyli raczej osłabienie NATO. Jakakolwiek armia europejska musi spełniać kryteria militarne. Celem armii jest obrona. Natomiast tutaj się mówi o armii w kontekście zwiększenia integracji europejskiej. Armia nie może być narzędziem do zwiększenia integracji czegokolwiek. Jeżeli społeczeństwo jest zdezintegrowane, to armia jest odzwierciedleniem tej dezintegracji. Ten sam błąd był popełniony w przypadku stworzenia strefy euro. To nie może być narzędziem politycznym do integracji i nie jest. Stworzenie strefy euro doprowadziło do największego kryzysu finansowego, z którego UE do końca nie wyszła. Macron twierdzi, że walczy z nacjonalizmem. Tymczasem to, co mówi, jest polityką przywrócenia Francji należnego miejsca. To walka między dużymi krajami o to, żeby zdobyć największy wpływ na instytucje UE. Francja czuje się trochę osłabiona przez Niemcy i to co robi Macron to jest nieudolna próba dołączenia do miejsca na mostku kapitańskim, aby tym okrętem sterować.
Prezydent Francji proponuje też „usuwanie z internetu przejawów mowy nienawiści” za pomocą specjalnie powołanej do tego instytucji.
To się nazywa Europejska Agencja Ochrony Demokracji. Już to brzmi strasznie, dlatego że bez zmiany traktatu nie da się czegoś takiego stworzyć. Nie ma instytucji, które jak rozumiem miałaby jakieś kompetencje nadrzędne. To kolejny przykład łamania traktatów i ona miałaby się zajmować jak wiemy czyszczeniem internetu z treści zdrożnych. Jeżeli tam jest mowa o „mowie nienawiści”, to są to pojęcia obładowane treścią ideologiczną. Gdy w Polsce mówi się „zabić Jarosława Kaczyńskiego”, to jest to określane jako sztuka, wolność słowa. Natomiast jeżeli się mówi, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny, to już jest to traktowane jako „mowa nienawiści”. Proszę sobie wyobrazić gigantyczny system cenzury, który będzie prowadzony do internetu, żeby utrwalać określony model ideologiczny. Zatem nie wiem, czy on naprawdę chciałby to wprowadzić, czy po prostu pokazuje to kompletny bałagan w jego otoczeniu i jego głowie.
Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk ma zupełnie inne zdanie na ten temat. Zgodził się z pomysłami Emmanuela Macrona.
Miałby się im przeciwstawić? Donald Tusk nie jest żadnym niezależnym graczem. On nie ma żadnej siły politycznej, jest kompletnie uzależniony od tych wielkich. Nigdy nie postawi się rządowi francuskiemu, rządowi niemieckiemu, nikomu, kto rzeczywiście decyduje o Unii Europejskiej. Wszystko im zawdzięcza, bez nich jest nikim. Ma wobec nich poczucie wdzięczności, nie tylko dlatego, że umożliwili mu zostanie szefem RE, ale też dali mu zielone światło do walki z polskim rządem. A zatem do tego, co lubi robić i w czym wykazuje spory talent. Zresztą to jego priorytet, a to, w jakim stanie będzie UE, to dla niego jest kwestia zupełnie drugorzędna.
Rozmawiał Adam Stankiewicz