Ryszard Legutko dla portalu „Wpolityce.pl”

Prof. Legutko: Wystawa w PE to jedno wielkie kłamstwo. Wynika z niej, że „szwadrony śmierci” znęcają się nad protestującymi.

To, że demonstranci w Polsce symulują to znaczy, że nie ma żadnego twardego materiału na to, aby pokazać, że jest jakaś brutalność. Wprost przeciwnie – jest nadzwyczajna delikatność

— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Ryszard Legutko, europoseł PiS.

wPolityce.pl: Europosłowie PO zorganizowali w Parlamencie Europejskim wystawę, na której przedstawione są zdjęcia z protestów zwolenników opozycji. Ma ona pokazywać, że Polacy sprzeciwiają się złej władzy PiS. Widział pan tę wystawę?

Prof. Ryszard Legutko: Kiedy dzisiaj wychodziłem z budynku Parlamentu Europejskiego to tam przechodziłem i rzuciłem na nią okiem. Wszystko to jest jedno wielkie kłamstwo. To co uderza w tych zdjęciach, to jest jakaś nierzeczywistość. Wynika z nich, iż jakieś wściekłe siły bezpieczeństwa, „szwadrony śmierci”, brutalnie znęcają się nad ludźmi wołającymi rozpaczliwie o wolność. Są jakieś łańcuchy, kajdany. Fotograf wiele może. To jest dziedzina, która nie tylko odzwierciedla, ale też kreuje rzeczywistość.

A jak pana zdaniem wygląda ta rzeczywistość?

Protestujący w Polsce są traktowani z niebywała delikatnością w porównaniu z tym, co dzieje się z protestującymi w różnych innych krajach. A nawet z tym, co się działo w Polsce za poprzednich rządów. Protestujący w Polsce mogą zwyzywać pana policjanta, mogą wszystko zrobić, a finalnie i tak jak już sprawa dojdzie do sądu, to i tak zostaną uniewinnieni. Ciekawe jest to, że właściwie od samego początku te wszystkie sceny starć protestujących z policją były robione pod kątem przekazu medialnego. Był ten gość, który udawał pobitego. Na szczęście zostało to zidentyfikowane, wiemy że symulował. To, że demonstranci w Polsce symulują to znaczy, że nie ma żadnego twardego materiału na to, aby pokazać, że jest jakaś brutalność. Wprost przeciwnie – jest nadzwyczajna delikatność.

Innego zdania są europosłowie PO i komisarz Bieńkowska, którzy byli obecni na otwarciu wystawy. Róża Thun mówiła nawet, że te protesty są najlepszą lekcją demokracji i podziękowała „polskiej ulicy” za jej odwagę.

A niech dziękuje. „Ulicy” to może za dużo powiedziane – dziękuje „uliczce”. Niechętnie komentuje wypowiedzi pani Róży Thun, bo to jest poziom, do którego nie chciałbym się zniżać. Natomiast to, że pojawiła się tam komisarz Bieńkowska dowodzi degrengolady instytucji europejskich. Komisarz UE nie jest po to, aby angażować się w partyjne boje w swoim kraju, tylko on ma być ponadpartyjny. To niestety nie jest przykład odosobniony, bo jak wiemy przewodniczący RE Donald Tusk robi to seryjnie i nawet jest za to chwalony. To pokazuje, że system instytucji UE musi się zmienić, bo tak dalej być nie może.

W czasie otwarcia tej wystawy wzięła też udział maltańska europoseł Roberta Metsola z komisji wolności obywatelskich PE. Mówiła do europosłów PO, że są na głównym froncie walki o obronę praworządności w Polsce. I że nasz kraj ma dumną tradycję ruchów ulicznych.

A co ona wie? Niech zajmie się swoim krajem, gdzie się morduje ludzi. Wysłano delegację na Maltę, która ma sprawdzać, co się tam dzieje. Wysłano tam też tę panią, chociaż ona jest tu stroną zaangażowaną, co też pokazuje stan UE i jej stronniczość. Ogólnie rzecz biorąc wystawa w PE mówi o kraju, który nie istnieje. Oni grają na tym. Mówią o jednym z nielicznych krajów w UE, gdzie rządzi partia spoza głównego nurtu. Jednym z nielicznych krajów w Europie, gdzie jest duża wolność demonstracji, gdzie nie nęka się osób, które wyrażają swoje poglądy, w przeciwieństwie do takich krajów, jak Niemcy, Francja, o Malcie już nie wspomniawszy, bo tam się też i morduje.

W związku z tą wystawą odbyła się w PE też debata dotycząca demokracji w Polsce. Wśród prelegentów znaleźli się m.in. lider Obywateli RP, prawnik Marcin Matczak czy Agnieszka Holland. Dobromir Sośnierz z partii „Wolność” powiedział portalowi wPolityce.pl, że przysłuchiwali się tej debacie praktycznie sami Polacy. Czy zatem można powiedzieć, że takie debaty nie interesują europosłów z innych krajów?

Oczywiście, że nie. Takich debat jest mnóstwo, a Polska jest tematem zgranym, zatem nie przyciągnie. Z tego co wiem, europosłowie PO sprowadzili na salę wycieczki z Polski i tymi osobami obsadzili sale. Nikt nie chodzi na takie debaty.

Rozmawiał Adam Stankiewicz

Podziel się swoją opinią

Zapisz się do newslettera

Dołącz do naszej społeczności, aby być jednym z pierwszych informowanych o moich inicjatywach, projektach i działaniach w Parlamencie Europejskim - zapisz się teraz do newslettera!