„Może nie zbudowaliśmy kolei i autostrad, może szkoły mamy do niczego, ale w chamstwie nie mamy sobie równych w Europie”.
Chamstwo odnosi w Polsce sukcesy spektakularne. Gdy wydaje się, że już osiągnęliśmy szczyty możliwości, okazuje się, że rekord jest tylko chwilowy, bo zaraz pojawia się następny aspirant do mistrzostwa. Proces ten obserwujemy właściwie od roku 1989, a więc od czasu powstania III Rzeczpospolitej. Przez ponad dwadzieścia lat pracowano usilnie i systemowo, by doprowadzić do wykreowania takich mistrzów jak owa dama z Poznania, o której zrobiło się ostatnio głośno i która natychmiast stała się gwiazdą postępowych mediów. Bo przez te dwie dekady chamstwo służyło w ogromnej części słusznej sprawie; było więc postępowe, emancypacyjne, wolnościowe, anty-autorytarne, poszerzające obszary penetracji językowej oraz inspirujące artystycznie. Dlatego było przez najświatlejszą część polskiego społeczeństwa przyjmowane z sympatią i wspomagane moralną zachętą. Trudno sobie nawet wyobrazić, jak straszna byłaby dzisiaj Polska, gdyby nie towarzyszyło ono jej najnowszej historii.
Może nie zbudowaliśmy kolei i autostrad. Może szkoły mamy do niczego, a uczelnie schodzą na psy. Może korupcja paraliżuje gospodarkę, większość ustaw nadaje się do skoszowania, a prawo jest złe i bezsilne. Może nasza polityka zagraniczna spycha nas nie tylko z głównego salonu, ale nawet z przedpokoju przesuwając coraz bliżej czworaków. Ale przecież w chamstwie nie mamy sobie równych w Europie. Jeszcze do niedawna znajdowaliśmy się w głównym peletonie krajów europejskich, niczym szczególnym się nie wyróżniając. Ale wszystko się zmieniło w roku 2005 kiedy tą dziedziną zaczął rządzić Wunderteam. Nagle niczym siłą czarów zaroiło się w Polsce od gwiazd. Wszyscy je znamy: Janusz Palikot, Kazimierz Kutz, Władysław Bartoszewski, Stefan Niesiołowski, Bronisław Komorowski i legion innych. Dzielnie wspierały ich supergwiazdy dziennikarstwa Tomasz Lis i Janina Paradowska, czy publicyści Tomasz Jastrun, wspierani przez armię mniej znanych, nieznanych, czy wręcz anonimowych kolegów. Gwiazd było tak wiele i jaśniały tak wyraziście, że ich światło zaćmiło wszystko inne.
To oni zrobili tę wielką polską rewolucję, która odniosła błyskotliwy sukces i z której możemy być dumni. Nie tylko pokazali, jak wiele można na tym polu zdziałać, ale że można to czynić właściwie bezkarnie, a nawet zdobyć sławę, zaszczyty i powszechny szacunek. Byli nauczycielami i inspiratorami. Pobudzili do działania niezliczone rzesze polskich obywateli, tworząc coś w rodzaju wielkiego ruchu społecznego. To oni zrzucili powściągi, ograniczenia i inne kajdany otwierając szeroko okna i drzwi dla coraz szerszej i coraz bardziej wartkiej i coraz bardziej postępowej strugi chamstwa.
Ci, których zadziwił ostatni rekord damy z Poznania powinni pamiętać, że mimo wielkiego osobistego talentu nie osiągnęłaby tak wiele, gdyby nie wcześniejsza praca jej poprzedników. Jej dzisiejszy sukces nie byłby więc możliwy, gdyby nie Janusz Palikot, który odważnie eksplorował nowe terytoria, gdyby nie Monika Olejnik oraz jej koleżanki i koledzy z telewizji i dzienników, którzy dostarczali mu obficie i z oddaniem środków dystrybucji, gdyby nie szlachetne wsparcie dla mędrca z Biłgoraja ze strony najświetniejszych polskich elit, między innymi Wisławy Szymborskiej i Eustachego Rylskiego. Ale przecież to tylko jeden z prekursorów dzisiejszej mistrzyni. Byli inni, którzy też zapracowali na poznański rekord.
Wszystko to każe z optymizmem patrzeć w przyszłość. Dzisiejsza bohaterka nie nacieszy się długo swoim wawrzynem. Musi już czuć na plecach oddech konkurentów, tym groźniejszych, że śmielszych, bardziej świadomych stawki oraz bardziej łaknących honorów. Ale powodów do optymizmu jest więcej. Zapierające dech w piersiach sukcesy chamstwa, jego masowość oraz łaskawa i czuła protekcja nad nim naszych elit rodzą graniczące z pewnością przekonanie, że raz zdobytych terytoriów ten wielki społeczny ruch nie odda. Z pewnością nie odda ich dobrowolnie, bo niby dlaczego miałby to zrobić. Wszelka kontrofensywa wywoła tak gwałtowny opór mas i elit, artystów i profesorów, studentów i wtórnych analfabetów, że nieszczęśni buntownicy umkną rychło ścigani przez inwektywy i drwiny gawiedzi, morderczą ironię intelektualistów, a także przez prawo, które w takich wypadkach nie ma wątpliwości, po czyjej stronie stanąć.
Sytuację mogłaby zmienić tylko jakaś zasadnicza kontrrewolucja, ale taka wizja jest tak straszna, że nawet trudno sobie ją wyobrazić. Polska może obyć się bez suwerenności, bez wojska, bez państwa, bez prawa, bez edukacji, bez wysokiej kultury. Ale bez chamstwa – nigdy. Jeszcze chamstwo nie zginęło póki my żyjemy.
źródło : portal Wpolityce.pl