Ryszard Legutko dla portalu “Wpolityce.pl”

Bronisław Komorowski, który jest w trakcie kampanii wyborczej, usiłuje na fundamentalnym kłamstwie ugrać dla siebie prezydenturę. Chce przekonać wyborców, że państwo jest w świetnym stanie, a ten kto uważa inaczej i domaga się jakiejś reformy państwa, jest w istocie człowiekiem niebezpiecznym

— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Ryszard Legutko, filozof, europoseł PiS.

wPolityce.pl: Bronisław Komorowski stwierdził, że obchody rocznicy tragedii smoleńskiej potwierdziły podział Polski na „racjonalną” i „radykalną”. Jak pan to ocenia? Czy jesteśmy narodem, który w ten sposób został podzielony przez Smoleńsk?

Prof. Ryszard Legutko: Jesteśmy narodem podzielonym. W tym punkcie zgadzam się z prezydentem Komorowskim. Jesteśmy narodem podzielonym już od dłuższego czasu. Realnie od 2005 roku, kiedy Donald Tusk wypowiedział wojnę drugiej części Polaków, licząc na „blitzkrieg”. O tym podziale zaczęto już mówić pod sam koniec PRL. Prekursorem był Adam Michnik, który Polskę podzielił na „jasną” i „ciemną”. Od 2005 r. podział stał się faktem i w miarę upływu lat, coraz bardziej się pogłębiał. A Smoleńsk uczynił ten podział właściwie beznadziejnym. Przy istniejących warunkach i regułach jakikolwiek rozejm nie jest możliwy.

Jak ten podział przebiega? Czy rzeczywiście mamy – jak w kampanii wyborczej głosi Komorowski – Polskę „racjonalną” i radykalną”?

Prezydent jest jednym z głównych harcowników swojego obozu, a drugą stronę przedstawia w sposób obraźliwy. Tak naprawdę mamy do czynienia ze sporem o polskie państwo – o to w jakiej znajduje się kondycji i jakie powinno być. Bronisław Komorowski z uporem i niebywałą konsekwencją opowiada, że państwo nie tylko zdało egzamin, ale jest wręcz w świetnej formie, najlepszej od wielu stuleci. To rzecz urągająca elementarnemu doświadczeniu i zdrowemu rozsądkowi. Smoleńsk – odsuwając na bok cały aspekt tragedii ludzkiej i ewentualnych źródeł tego co się stało, sprawstwa – pokazał kompletną impotencję polskiego państwa, absolutną niezdolność do podjęcia działań w imieniu polskiej racji stanu. To była, już na samym początku, kapitulacja wobec przeciwnika, o którym wiadomo było, że jest niewiarygodny. Od razu zaczęła się też wielka ofensywa propagandowa, fałszująca sens słów.

Komorowski twierdzi, że reprezentuje stronę „racjonalną”…

Nawet po jego stronie pojawiają się głosy, że decyzja o oddaniu śledztwa Rosjanom była zła. Kłamstwo i siła propagandowa idą w kierunku zatuszowania i zakrycia słabości państwa, a to, co dzieje się obecnie jest kolejną tego odsłoną. Bronisław Komorowski, który jest w trakcie kampanii wyborczej, usiłuje na fundamentalnym kłamstwie ugrać dla siebie prezydenturę. Chce przekonać wyborców, że państwo jest w świetnym stanie, a ten kto uważa inaczej i domaga się jakiejś reformy państwa, jest w istocie człowiekiem niebezpiecznym.

Mamy podział na Polskę prawdy i Polskę kłamstwa?

To podział na Polskę, która dąży do prawdy i Polskę, która mistyfikuje, albo poddaje się mistyfikacji. Jedna strona wskazuje twarde fakty, pokazujące złe funkcjonowanie państwa. Smoleńsk jest najbardziej drastycznym, ale nie jedynym takim faktem. Natomiast druga strona mistyfikuje, zmienia znaczenie słów, zasłania to propagandą i swoistą cenzurą, która się pojawia w mediach publicznych.

Trochę jak za komuny?

Można mieć takie skojarzenia. W czasach PRL, gdy ktoś znalazł się w opozycji, miał wrażenie, że oddycha świeżym powietrzem. Że wreszcie można mówić o faktach. Że jest  po stronie tej Polski, która pragnie aktów prawdy. Natomiast ta druga Polska żyła w świecie iluzji, dawała się oszukiwać. Na tę drugą Polskę składał się też aparat propagandowy. Dziś jest podobnie. Wystarczy otworzyć telewizję, by zobaczyć odpowiednik „Dziennika” z czasów komuny. Wracając do pańskiego pytania o zdefiniowanie podziału w Polsce, widzę Polskę prawdy i Polskę mistyfikacji, Polskę rzeczywistości i Polskę pozoru.

Czy w uchwytnej perspektywie jesteśmy skazani na to, że musimy pozostać narodem podzielonym? A może ten rów zostanie zasypany?

Pojednanie może dokonać się tylko na prawdzie. Jeżeli nadal będzie się nam wmawiać, że od czasów Kazimierza Jagiellończyka, albo Kazimierza Wielkiego, nigdy nie było w Polsce tak dobrze jak obecnie, a kto mówi inaczej, jest idiotą oraz, że śledztwo w sprawie Smoleńska było zgodne ze wszystkimi standardami, to porozumienia żadnego nie będzie. Mamy możliwość zbawiennego wpływu czasu, tej kropli, która drąży skałę. Choć z drugiej strony, ktoś kto zna historię Polski wie, że u nas podziały zawsze były bardzo głębokie. Stan głębokich podziałów był zawsze bardziej naturalny dla narodu polskiego niż stan stabilnej rywalizacji między stronnictwami, czy partiami. Ale przeszłość nie musi się powtórzyć. Może nie jesteśmy skazani na to, że zawsze będzie istniał tak głęboki podział. Bo w wyniku takich podziałów Polska upadała. To się kończyło paraliżem instytucji politycznych i utratą suwerenności. To jest stan chory. Tak dalej być nie może. Liczę na to, że wyborca – chociaż kieruje się emocjami – nie jest niewrażliwy na rzeczywistość. Za komuny przeżywaliśmy tak intensywną propagandę, że wydawało się, iż ludzie są kompletnie odmienieni – żyją w fałszu i już do końca świata będą żyć w fałszu. A jednak przyjechał Jan Paweł II, wygłosił homilię w Warszawie i ten fałsz opadł. Teraz niestety nie mamy papieża, który mógłby to nam powiedzieć. Nikogo o takiej randze i takim umiejscowieniu. Ale trzeba przyjąć jednak założenie, że w tej toczącej się od zawsze wojnie między fałszem a prawdą, między mistyfikacją a rzeczywistością, prawda jednak wygra.

Czy nie odczuwa pan dysonansu przy postulacie powierzenia śledztwa smoleńskiego międzynarodowej komisji? Niektórzy mówią: to osłabi naszą pozycję w trudnych czasach, bo sami się przyznamy, że mamy słabe państwo, nie potrafiące sprostać elementarnym zadaniom…

Bronisław Komorowski wielokrotnie powtarzał, że śledztwo smoleńskie jest elementem suwerenności państwowej. Że nie musimy sięgać do pomocy innych, bo sami sobie możemy dać radę. Ale już wiemy, że nie daliśmy sobie rady. Grzegorz Schetyna, czy nawet Donald Tusk, choć nie wprost, ale mówili: „to może była naiwność z naszej strony”. Więc już się okazało, że państwo nie działa. Komorowski mówił ostatnio, że „dywizji tam nie można było wysyłać”. Jeżeli nie możemy wysyłać dywizji, to w takim razie trzeba starać się wzmocnić naszą stronę – stworzyć wokół nas alians międzynarodowy i uczynić sprawę smoleńską przedmiotem międzynarodowego badania.

Czy to realne?

To powinno być banalnie proste, bo przecież jesteśmy członkiem wielu międzynarodowych organizacji, choćby Unii Europejskiej. Tą pałką europejską i międzynarodową okłada się nas przy różnych okazjach – że tego nie możemy, tamtego nie możemy. Bo jesteśmy członkami Unii, mamy ograniczoną suwerenność, musimy działać nie w interesie narodowym lecz w interesie UE. Najgłupsze rzeczy, jakieś „gendery” wprowadza się pod tym znakiem. Tylko jedna rzecz jest z tego wyłączona, jedna rzecz byłaby strasznym despektem dla Polski – śledztwo międzynarodowe w sprawie katastrofy smoleńskiej. Poddajmy się dyrektywom, komisarzom, róbmy co nam każą, od rzeczy najdrobniejszych, od szkoły i przedszkola, aż po system prawny. Tutaj instytucje międzynarodowe mogą sobie hulać jak chcą. I tylko jedna rzecz jest poniżej naszej godności, będziemy bronić jej jak niepodległości – śledztwo smoleńskie. Śledztwo, które okazało się kompromitacją państwa polskiego. Cały ten wywód jest dziurawy i bezsensowny. Gdy wychodzi Komorowski i opowiada takie dyrdymały, dziennikarze, którzy z nim rozmawiają, powinni zwrócić na to uwagę. We wszystkich sferach możemy występować pod szyldem Unii, a w sprawie Smoleńska nie możemy?! Żaden z reżimowych dziennikarzy o to nie zapyta, tylko kiwają głowami: „tak, tak”. To są właśnie te dwie Polski. To jest ta dyktatura pozoru i mistyfikacji, która jest tak dusząca.

Rozmawiał Jerzy Kubrak

Podziel się swoją opinią

Zapisz się do newslettera

Dołącz do naszej społeczności, aby być jednym z pierwszych informowanych o moich inicjatywach, projektach i działaniach w Parlamencie Europejskim - zapisz się teraz do newslettera!