Ryszard Legutko dla portalu „Wpolityce.pl”

Merkel powiedziała, że imigrantów czy tych, którzy wyjadą z terenów objętych wojną, jest ok. 60 mln. Jeżeli przynajmniej połowa z tych ludzi dotrze do Europy w najbliższym czasie, to to, co się dzieje teraz wokół imigrantów, nie jest żadną odpowiedzią.

— mówi prof. Ryszard Legutko w rozmowie z serwisem „Gościa Niedzielnego”, komentując kryzys związany z falą imigrantów i uchodźców.

Europoseł PiS mówił o tym, jak – w jego ocenie – wygląda dziś współpraca w ramach instytucji unijnych.

Pani kanclerz jest niewątpliwie najmocniejszą postacią polityczną w dzisiejszej Unii, i to ona stoi na straży procesu integracyjnego. Stąd krytykowanie jej jest politycznie niewygodne, ponieważ sugeruje, że ten, kto atakuje, chce spowolnić lub zatrzymać integrację

— czytamy.

Jak mówi Legutko, dzisiejszy dialog w UE nie prowadzi ku niczemu dobremu.

Język dominujący w UE to język wspólnotowy, że my wszystko robimy razem. Ale w praktyce nie ma żadnego „razem”, tylko decydują silni, a wśród tych silnych ten, który jest najsilniejszy.

— podkreśla.

I dodaje, ujawniając szczegóły kuluarowych rozmów dotyczących kryzysu uchodźczego:

Merkel powiedziała, że imigrantów czy tych, którzy wyjadą z terenów objętych wojną, jest ok. 60 mln. Jeżeli przynajmniej połowa z tych ludzi dotrze do Europy w najbliższym czasie, to to, co się dzieje teraz wokół imigrantów, nie jest żadną odpowiedzią. Te 160 tys. ludzi, którzy mają być rozdzieleni po krajach, to kropla w oceanie. Koledzy niemieccy mówią, że średnio 10 tys. ludzi dziennie przyjeżdża do Niemiec. Koce, termosy i kwoty niczego nie załatwią

— ocenia.

Nie może przywódca europejski mówić, że skoro Europejczycy są tolerancyjni, to powinni przyjąć ileś tam milionów ludzi. Z samej tolerancji nie przybędzie ani miejsc pracy, ani pieniędzy, ani programów asymilacyjnych. Tolerancja tego nie wykrzesze.

— czytamy.

Jak zatem rozwiązać ten problem?

Niektórzy mówili o systemie australijskim, że można się postarać o status imigranta spoza terytorium. Tyle że oni już są tutaj. Jeżeli to będzie rzeczywiście ok. 30 mln w ciągu krótkiego czasu, to ja nie wyobrażam sobie takiej instytucji, która by to zamortyzowała, zwłaszcza że nie są to tylko rodziny, lecz przeważnie młodzi mężczyźni bez rodzinnych zobowiązań. (…) UE już jakiś czas temu doszła do momentu, gdzie dalsza integracja nie ma sensu, a wręcz jest szkodliwa, bo zachodzi coraz większy rozdźwięk pomiędzy tym, co się mówi, a tym, co jest

— ocenia Legutko.

Podziel się swoją opinią

Zapisz się do newslettera

Dołącz do naszej społeczności, aby być jednym z pierwszych informowanych o moich inicjatywach, projektach i działaniach w Parlamencie Europejskim - zapisz się teraz do newslettera!