Ryszard Legutko dla portalu „Wpolityce.pl”

wPolityce.pl: Rząd PiS-u od początku spotyka się z szalenie krytycznymi komentarzami niemieckiej prasy. Ostatnio czytamy i słyszymy o tym, że w Polsce niszczona jest demokracja, że PiS jest groźny. Czy to problem dla rządu? Czy warto się tym przejmować? A może jakoś reagować?

Prof. Ryszard Legutko: Na pewno nie wyobrażam sobie, by polski rząd reagował na takie doniesienia. To byłoby nie do pomyślenia, by rząd Niemiec czy Wielkiej Brytanii reagował na to, co pisze się w polskiej prasie. To byłby absurd. Faktem jest jednak, że mamy pewien problem. Widać w Polsce politykę mediów, która prowadzi do promowania takich tez i opinii. Na portalach wybija się doniesienia niemieckie, jako główne i najważniejsze treści. To jest głównym przekazem wielu mediów w Polsce. Jeśli tak jest, to prowadzi to do poddenerwowania, które dobrze wpisuje się w nasze kompleksy.

Sądzi Pan, że to przejaw kompleksów?

Od dawna przecież próbuje się nam wmówić, że to bardzo ważne, jak nas postrzegają za granicami. Promowanie zagranicznego punktu widzenia jest dla mnie przejawem właśnie przekonania, jak ważne jest co się o nas pisze. To jest złe podejście i złe działanie mediów. Media, które przesadnie nagłaśniają ten przekaz, robią szkodę Polakom, polskiej duszy.

Dlaczego Pan tak sądzi? To ma tak mocną siłę oddziaływania?

Te doniesienia jednak deformują sposób patrzenia Polaków. Nie znam żadnego poważnego kraju, gdzie tego typu informacje z zagranicznej prasy się w ogóle pojawiały. A jeśli się pojawiają to nie jako informacje główne, które mają wymusić jakieś reakcje społeczeństwa, rządu, społeczeństwa, sądu czy innej instytucji. To jest niepoważne.

Jakoś zdaje się jednak należałoby reagować. Sam Pan mówił, że te doniesienia deformują, że niszczą polską duszę…

Wydaję mi się, że należy się zastanowić, dlaczego doniesienia z Niemiec tak wyglądają. Czemu Niemcy prowadzą wobec nas taką politykę? Czy to nie jest przykład patriarchalnego, czy wręcz aroganckiego, stosunku Berlina do Polaków, do Polski, do naszych środowisk opiniotwórczych, polityków? Dlaczego oni sobie pozwalają na takie komentarze, które są zwykle oparte na fałszywych informacjach, skrajnie stronniczych opiniach. To myśmy powinni pisać o tym, jak traktują nas Niemcy. To myśmy powinni pisać, że mamy sąsiada, który nas w ten sposób traktuje.

Pan widzi jakieś praktyczne efekty takiego traktowania przez Niemców?

To ma przełożenie na Polaków, w tym na polskich polityków. Gdy my rozmawiamy z politykami z innych krajów często spotykamy się z pytaniami, co się u nas dzieje. Bo politycy są nafaszerowani treściami m.in. z niemieckich gazet. I od ma zupełnie wykrzywiony obraz Polski. To stawia nas, polityków, Polaków w niewygodnej, defensywnej pozycji. My się musimy tłumaczyć. Tymczasem to Niemcy powinni się tłumaczyć. To ich trzeba pytać, dlaczego mają tak pogardliwy, wyższościowy stosunek do Polaków? Czy sądzą, że Polacy są głupi? Że nie wiedzą, kogo wybierają? Nie wiedzą, kogo obdarzają mandatem? A co to w ogóle obchodzi Niemców? Potrzebna jest zmiana perspektywy.

To jest możliwie? Polacy są zalewani tego typu opiniami od lat.

Mam nadzieję, że taka zmiana nastąpi. Ale to zależy także np. od mediów. Pytanie czy media, te bardziej roztropne, się zajmą tą działalnością Niemców. Należałoby opisać te brak symetrii, jaki widać w polityce informacyjnej.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Podziel się swoją opinią

Zapisz się do newslettera

Dołącz do naszej społeczności, aby być jednym z pierwszych informowanych o moich inicjatywach, projektach i działaniach w Parlamencie Europejskim - zapisz się teraz do newslettera!