Jak to piszą proplatformerscy publicyści: „Polska była krajem przewidywalnym”. Faktycznie była do niedawna takim krajem – było bowiem łatwe do przewidzenia, że rząd PO-PSL na wszystko się zgodzi. I stąd ta „przewidywalność”
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Ryszard Legutko, eurodeputowany PiS.
wPolityce.pl: Wielu Polaków może być szczerze zmartwionych agresywną retoryką zachodnich mediów wobec nowego rządu, nowego prezydenta. Jak można uspokoić tych najbardziej zmartwionych?
Prof. Ryszard Legutko: To oczywiście nie jest przyjemne, gdy jesteśmy atakowani, ale trzeba na te ataki spojrzeć znacznie szerzej. Przede wszystkim trzeba raz na zawsze wyzbyć się przekonania, które jest jeszcze żywione przez Polaków, że media zachodnie są na wskroś rzetelne. To znaczy, że informacje, które się tam pokazują, są prawdziwe, a teksty i komentarze są rzetelne.
Czyli zmierza pan do tego, że – co jest spadkiem po okresie komuny – wciąż panuje u nas mit wysokiej jakości wszystko, co pochodzi z Zachodu?
Tak, bo skoro tam produkują mercedesy i BMW, więc wielu może się wydawać, że media to też takie „mercedesy”. Tymczasem każdy kto śledzi te media, analizuje je, bez trudu zauważy, że media te są pełne uproszczeń, przekłamań, przemilczeń i zwykłego zafałszowania. Warto zauważyć, że w tych krytycznych materiałach próżno szukać tak prozaicznej kwestii, jak odniesienia się obu stron sporu w Polsce: rząd twierdzi to, a opozycja to. Nie, jest głos dawany tylko jednej stronie. Przekaz jest skrajnie ideologiczny. Czasami mam takie wrażenie, że gdy w Polsce „wybuchła” Solidarność w 1980 r., to podobnie pisano o nas w sowieckich „Izwiestiach”, w „Prawdzie”, w „Lidovych Novinach”, „Neues Deutschland” itd.
Warto w tym miejscu przypomnieć Polakom, że krytycznie o polskim zrywie pisały tez zachodnioniemieckie pisma, takie jak „Der Spiegel”. Jej redaktor naczelny wyraził publicznie zadowolenie ze zniszczenia Solidarności przez juntę Jaruzelskiego.
Tak, bo Polska, w której się coś dzieje jest politycznie podejrzana. Więc też trzeba brać poprawkę na taką antypolską tradycję. Nie mamy wyjścia – każdy musi sobie sam wyrobić własny pogląd biorąc wszystkie możliwe dane z obserwacji rzeczywistości. Z powodu tego hałasu uciekają sprawy podstawowe. Wiadomo było już wiosną, że kończą się kadencje pięciu sędziom Trybunału Konstytucyjnego, że wszyscy byli przekonani, iż tak jak zawsze to było – wybory tej piątki odbędą się po wyborach. No i cóż w tym takiego bulwersującego, że nowy Sejm wybrał tę piątkę sędziów?
Czy może być też tak, że to zamieszanie wokół TK, może być pretekstem do ataków na nowy rząd, który zapowiada naruszenie różnych interesów?
Owszem, to jest rzeczywiście wygodny pretekst. Trzeba sobie uzmysłowić sposób patrzenia na Polskę. Nasz kraj przez ostatnie osiem lat – jak to się mówi: „nie sprawiał kłopotów”. Jak to piszą proplatformerscy publicyści: „Polska była krajem przewidywalnym”. faktycznie była do niedawna takim krajem – było bowiem łatwe do przewidzenia, że rząd PO-PSL na wszystko się zgodzi. I stąd ta „przewidywalność”. W związku z tym Polska przez ten długi czas niczego dla siebie nie załatwiła. W polityce jest bowiem tak, że za darmo nic się nie dostaje. Polska niczego nie dostała konkretnego, tylko jakieś szklane paciorki w rodzaju stanowiska przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, potem Rady Europejskiej. To politycznie rzecz analizując, to są „paciorki”.
Czasami można było przeczytać nawet, że Polska otrzymała stanowisko komisarza. A przecież będąc w Unii każdy kraj dostaje komisarzy z „rozdzielnika”.
Tak, oczywiście. Ale konkretów nie było żadnych, czy to w kwestiach bezpieczeństwa, czy energetycznych nic nie ugraliśmy. No ale przyszedł nowy rząd, który powiedział, że tak dalej nie będzie. Że ważne dla nas jest realne wzmocnienie wschodniej flanki NATO, a nie tylko mówienie o tym. No i już zaczyna się pierwszy konflikt polityczny z rządem kanclerz Angeli Merkel, która nie chce otwierać „nowego frontu” z Rosją. I Polska stała się niewygodna ze swoimi interesami w dziedzinie bezpieczeństwa. Podobnie w sprawie dekarbonizacji. Polski rząd mówi „nie” i zapowiada walkę o polski węgiel. Inne konflikty są w sferze obyczajowej, które są święte dla Unii Europejskiej. Więc patrząc na to wszystko nie dziwne, że jesteśmy „czarnym ludem”. I teraz musimy sobie odpowiedzieć na pytanie: czy chcemy się poddać i pójść tropem Platformy Obywatelskiej i jedynie grzecznie potakiwać? Czy jednak chcemy walczyć o ważne dla nas sprawy. Wiktor twardo walczy o Węgry i choć jest wciąż atakowany, to jednak jego kraj dobrze na jego polityce wychodzi. Pamiętajmy o tym, że wbrew temu co mówi Platforma tzw. wizerunek jest rzeczą względną. Do niedawna czytaliśmy nikogo nic nie kosztujące pochwały, że Polska jest „succes story”. No fajnie, wszyscy cieszymy się, że jesteśmy tym „succes story”. Ale czymś innym jest wizerunek ukryty. Za Platformy polegał on na tym, że na Polskę nie zwracano uwagi, bo z góry wiadomo było, że zgodzi się na wszystko, co się jej podsunie. W ogóle nie były brane pod uwagę interesy Polski, tak jakby jej nie było. I za to była chwalona! Zaś obecny rząd ma „zły wizerunek” ukryty, bo gdy teraz zaczynają się różne dyskusje, to duże kraje zaczynają się zastanawiać, jak tę „cholerną Polskę” do czegoś przekonać. Powtórzę: polityka to taka dziedzina, w której o każdy metr kwadratowy wpływów trzeba walczyć. Tak więc te ataki na polski rząd to nic innego jak broń, która jest przeciwko niemu używana, aby go zmiękczyć i osłabić. Tak ja i najgorszą rzeczą jaką można zrobić, to się poddać i ulec szantażowi wielkich słów typu „łamanie demokracji”. Niech każdy sobie odpowie sam: gdzie, w którym miejscy demokracja została złamana? Jaki artykuł konstytucji został złamany? Trochę się na tym znam i trudno mi powiedzieć, gdzie konstytucja została złamana. Jeśli Platforma miałaby 14 z 15 sędziów, to wtedy byłaby pełna demokracja, a gdy „grozi” jej że będzie miała „tylko” 9, to już jest zagrożona demokracja? trzeba sobie stawiać takie oczywiste pytania i używać ich do tłumaczenia sobie ataków medialnych na Polskę, w których okładani jesteśmy pojęciami ogólnymi, typu „zamach stanu”, „marsz ku dyktaturze”. Gdy to się prześwietli, rozłoży na czynniki pierwsze, to wychodzi z tego kompletny absurd.
Rozmawiał Sławomir Sieradzki
Zapisz się do newslettera
Dołącz do naszej społeczności, aby być jednym z pierwszych informowanych o moich inicjatywach, projektach i działaniach w Parlamencie Europejskim - zapisz się teraz do newslettera!