Przyznam się, że z niesmakiem patrzę na polityków Platformy Obywatelskiej, z premierem na czele, przestrzegających przed Rosją i Putinem. To samo odczuwam wobec licznych rzesz prorządowych.
Przecież jeszcze do niedawna Ruscy i ich przywódca to byli nasi przyjaciele, a politycy PO, dziennikarze „Gazety Wyborczej”, tysiące durniów oraz miliony naiwniaków płakały ze wzruszenia nad polsko-rosyjskim pojednaniem. Palili oni świeczki, pomstowali na polskich rusofobów, bronili sowieckich pomników, wieszczyli nowy etap w polsko-rosyjskiej przyjaźni, przepraszali za spaloną budkę koło ambasady ruskiej, i w ogóle przepraszali za wszystko, o co Rosjanie mogli mieć pretensje.
Tertium non datur
Cóż takiego się stało, że nagle Rosjanie są niedobrzy? Że mają ochotę na Krym? Że nie podoba się im obecny rząd w Kijowie i prozachodni zwrot na Ukrainie? Ale przecież to wszystko nie powinno mieć żadnego zasadniczego wpływu na naszą przyjaźń z Rosjanami. Krym daleko, Rosjanie mają swoje interesy na Ukrainie i zawsze je mieli. Dlaczego na nich się gniewać? Dlaczego nagle rezygnować z tych pięknych relacji polsko-rosyjskich, którym nowy impuls dały pamiętne uściski na błotnistym polu podsmoleńskim?
Jeśli tamta przyjaźń była na serio, dobrze rozpoznana i oparta na twardych podstawach, to działania Ruskich przeciw Ukrainie niewiele tutaj zmieniają i nagłe pohukiwania Tuska i jego kolegów są niepoważną demonstracją podważającą nasze strategiczne układy z Rosją. Jeśli natomiast to, co dzisiaj robi Rosja z Ukrainą, rzeczywiście zagraża Polsce, to tamte układy i przyjaźnie polsko-rosyjskie to nie tylko skrajny idiotyzm, ale karygodne szkodnictwo, którego sprawcy powinni wylecieć z polityki raz na zawsze i bez prawa powrotu.
W kajdanach dezinformacji
Nasuwają się dwa pytania. Jak ta nagła zmiana dokonana przez Tuska z kolegami zostanie oceniona przez większość Polaków? Dlaczego owa zmiana się dokonała?
Co do pierwszego pytania, to za wcześnie wyciągać twarde wnioski. Na razie wszystko wydaje się mocno niepokojące. Większość Polaków wydała się bowiem zadowolona zarówno z tamtych uścisków, jak i z obecnych pohukiwań i nie widzi, że jedno wyklucza drugie. Można to tłumaczyć na wiele sposobów. Zapewne jednym z najważniejszych jest ten, że pośrednicy między opinią publiczną a politykami – czyli media głównonurtowe oraz elity głównonurtowe – są niewiele warte (a właściwie nic niewarte), ponieważ nie naświetlili trafnie ani tamtego cyrku pojednania, ani obecnego cyrku z Tuskiem w roli obrońcy polskiej suwerenności i głównego europejskiego adwersarza Moskwy. Owi pośrednicy zajmowali się i nadal zajmują organizowaniem społecznych emocji, a nie opisem i analizą rzeczywistości. To sprawia, że Polacy jako naród mają małe rozeznanie w toczących się wydarzeniach, za to silnych emocji im nie brakuje. Dobrym rozeznaniem i dobrą analizą rzeczywistości dysponują w Polsce ci, którzy są w mniejszości. Tak było w przeszłości, przynajmniej od kilku stuleci, i tak jest teraz.
Polityczne chorągiewki
Dlaczego dokonała się owa zmiana w percepcji Putina przez polskie elity rządzące? Jedno i drugie – wielka przyjaźń polsko-rosyjska oraz gromkie ostrzeżenia przed ruską polityką – wypływało z jednego źródła, a była nim słabość ekipy rządzącej. Mówię o słabości w sensie niezdolności do samodzielnego działania. To są ludzie całkowicie niezdolni do jakiejkolwiek samodzielności. Przeciwstawienie się Ruskim w roku 2010 wymagało postawienia się nie tylko Rosji, ale także europejskim potęgom. Przeciwstawianie się Ruskim dzisiaj jest zgodne z wolą większości opinii publicznej i rządów świata zachodniego. To oczywiście szybko się zmieni i niedługo Rosja zacznie być traktowana łagodniej, a wtedy – idę o zakład – zmieni się także polityka naszego rządu, który również zacznie być pojednawczy i pragmatyczny. Oni zawsze robią to, co robią duzi i silni, tyle że z niejakim opóźnieniem.
Zapisz się do newslettera
Dołącz do naszej społeczności, aby być jednym z pierwszych informowanych o moich inicjatywach, projektach i działaniach w Parlamencie Europejskim - zapisz się teraz do newslettera!