Prof. Ryszard Legutko : Oni odstawiają wobec nas straszną chamówę!

W Niemczech powstała ostatnio nowa koalicja tworząca rząd: Zieloni, Socjaldemokraci i Liberałowie. W umowie koalicyjnej, którą wczoraj (7.12.2021) podpisały wszystkie te partie, znajduje się zapis o dążeniu do powstania federacyjnego państwa europejskiego. Pan Profesor dostrzega niebezpieczeństwo powstania takiego tworu?

Takie niebezpieczeństwo oczywiście jest. To nie jest nowa rzecz. Koncepcja federalizacji Europy pojawiła się przecież dość dawno Już wiele lat temu mówiono o Stanach Zjednoczonych Europy. A teraz ruszyła wielka konferencja o przyszłości Europy, którą się zmierza w tym kierunku.

To, co jest nowego i bardzo niebezpiecznego, to fakt, że powstający rząd Niemiec – najsilniejszego państwa w Europie – wsadził federalizację do swojego programu. Łącznie z takimi pomysłami, jak: transnarodowe listy wyborcze, inicjatywa ustawodawcza dla Parlamentu Europejskiego, Parlament Europejski wybierający Przewodniczącego Komisji Europejskiej. I – przede wszystkim – rezygnacja z jednomyślności, czyli osiąganie zgody na decyzję kwalifikowaną większością. A to już są cechy federacyjne i tworzenie państwa. Dodatkowo tam jest jeszcze powiedziane, że „my – jako najsilniejszy kraj – mamy pewne obowiązki z tym związane”. To już brzmi dość strasznie! Ja bym jednak wolał, żeby Niemcy nie przejmowały na siebie obowiązków wobec świata, a zwłaszcza wobec Europy. Bo to Polakom kojarzy się jak najgorzej.

Federalizacja zapisana w niemieckiej umowie koalicyjnej to rzecz bardzo niebezpieczna. I trzeba zrobić wszystko, żeby do niej nie dopuścić. Bo gdyby przeszły te wszystkie rzeczy, o których mówiłem, a które tam są zapisane, oznaczałoby to, że Polska de facto traci niepodległość.

A Niemcy są w stanie to przeforsować? Przez Radę Europejską, Komisję Europejską i Parlament Europejski? Bo chyba te trzy instytucje musiałyby być zaangażowane w przekształcenie Unii Europejskiej w państwo federalne.

Na pewno i przede wszystkim Rada. Bo Niemcy chcą otworzyć traktaty europejskie. Tak jest zapisane we wspomnianej przez Pana umowie. Te traktaty są w tej chwili łamane, ponieważ są za ciasne jak na ambicje federalistów. I dlatego – powtarzam – oni łamią traktaty! A jednym z bardziej znaczących gwałcicieli jest Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE).

Więc – według nowej niemieckiej umowy koalicyjnej – trzeba otworzyć traktaty. I powiedzmy, że jeżeli się nawet otwiera traktaty, to póki co obowiązuje jeszcze jednomyślność.

W związku z tym te wszystkie rzeczy mogą upaść, jeżeli nie będzie zgody Polski i Węgier. Ale może być różnie: Fidesz może wygrać wybory, a może tych wyborów nie wygrać. Wtedy odpada.

Dodam, że jak dochodziło do przeforsowywania Traktatu Lizbońskiego, to wtedy też były głosy sprzeciwu. Ale jakoś udało się je „spałować”, zastraszyć. A więc bardzo trudno przeciwstawić się tej integracji. Mimo faktu, że cała sprawa zmian w traktatach powinna upaść wtedy, gdy zgodnie z prawem, czyli „lege artis”, powiedzielibyśmy „nie”.

Niemcy zresztą nie będą tutaj działali samodzielnie. Bo nie sądzę, żeby partie, które dzisiaj rządzą w Europie Zachodniej, jakoś bardzo przeciwstawiały się federalizacji.

Zwłaszcza jeśli dzięki temu będą mogły zrealizować swoje cele. Wspomnę tu o Zielonych, którzy mają ekologicznego fioła zeroemisyjności w Europie. Podobnie socjaliści ze swoimi pomysłami na rodzinę, małżeństwo, kobietę i mężczyznę, gendery i tym podobne.

Myślę więc, że znajdzie się całkiem sporo chętnych, którzy poprą tą inicjatywę niemiecką. I tym bardziej ona jest niebezpieczna. Bo naciski i brutalność tego „głównego nurtu” są niezwykłe!

A czy to powoli powstające państwo europejskie będzie ową IV Rzeszą, o której wspomniał niedawno prezes PiS Jarosława Kaczyński?

Niedokładnie! W Unii mamy przecież instytucje europejskie takie, jak: Komisja Europejska, Parlament Europejski, TSUE. I dlatego Niemcy czy inne duże państwa nie działają bezpośrednio. Bo nie tylko Niemcy są aktywne. Francja też ma wielkie ambicje. Wielkie państwa zatem wykorzystują instytucje europejskie do prowadzenia swojej polityki. Te instytucje zresztą same z siebie nie mają wielkiej władzy. A bardzo by chciały mieć! Komisja Europejska bardzo chciałaby być w Europie „super-rządem”. Ale sama tej władzy nie ma, ponieważ nie ma legitymacji demokratycznej. Komisarze nie są przecież wybierani w wyborach powszechnych. Są mianowani. Więc żeby uzyskać tę władzę, muszą mieć poparcie największych graczy: Niemiec, Francji, Holandii. I to poparcie mają. Dlatego mogą sobie „poszaleć”. Na przykład w stosunku do Polski, Węgier czy innych słabszych krajów. Ale za to realizują interesy niemieckie czy francuskie. A więc tak sprawa wygląda.

Tymczasem jak słyszymy polityków niemieckich czy francuskich, to ich wszystkie wypowiedzi są takie europejskie, federalistyczne: „Wspólnota”, „my tu razem”, „Europejczycy”. Tylko że z Europejczykami jest tak, że jedni są równiejsi od innych. Więc powstaje już oligarchia. Oligarchia, która jest sprawowana przez instytucje europejskie uzależnione od największych politycznych graczy. Tak to wygląda.

Czy to nowe państwo europejskie. rządzone właśnie przez oligarchię, będzie w jakimś stopniu podobne do Państwa Platona, którym mieli kierować Mędrcy?

Nie. Tu żadnego związku nie ma. Po pierwsze: Państwo Platona miało być małe. A po drugie: zważywszy na katastrofalny upadek europejskiej edukacji, o unijnych politykach można powiedzieć wszystko, ale nie to, że są mędrcami. Poziom umysłowy dzisiejszej politycznej elity europejskiej jest strasznie niski. Przerażająco niski!

Oprócz tego, o czym mówiliśmy, w niemieckiej umowie koalicyjnej jest również zapis, że rząd niemiecki ma wspierać Komisję Europejską w jej staraniu się o praworządność. Praworządność zapewne Polski i Węgier.

To jest oczywiście pogróżka. Pogróżka dla nas! A dla Komisji Europejskiej sygnał: „śmielej, Towarzyszu, śmielej”.

A czy owa sprawa praworządności jest jakimś etapem budowanie tego federalnego państwa ogólnoeuropejskiego? Przez obalenie sprzeciwiających mu się rządów: najpierw węgierskiego, a za dwa lata lub wcześniej, polskiego?

Tak! Przecież całe to działanie ma na celu obalenie rządów polskiego i węgierskiego. Nękanie kwestią tego, co się nazywa „praworządność”. Ta „praworządność” ma tyle wspólnego z prawdziwą praworządnością, co kanibalizm z wegetarianizmem. Są to działania kompletnie bezprawne. Ale co z tego? Chodzi o „wyczyszczenie pola”. O to, aby obalić rządy polski i węgierski. I wtedy będzie monopol tego „głównego nurtu”,

Bo gdyby obecna opozycja przejęła władzę, wtedy mielibyśmy Polskę posłuszną właśnie wobec „głównego nurtu”. Nasz kraj podporządkuje się bez problemów! Będzie robił wszystko to, co tamci każą. Z drugiej strony, teraźniejsza opozycja będzie mogła dowolnie gwałcić prawo. Bo przecież wolno jej! Bo nikt się nie przyczepi! Żadna TSUE, żadni komisarze i ambasadorowie nie będą się wtrącać. To jest wizja przerażająca!

Wydaje się, że władze Unii Europejskiej, a szczególnie TSUE, są takie, jak duża część polskich sądów: spolityzowane i bardzo często łamiące prawo. I może dlatego instytucje europejskie tak wspierają polskie sądy?

Tak. TSUE to przecież instytucja polityczna par excellence. Nie jest jakiś czystym umysłem. Tam są goście, którzy są wsadzani przez rządy. Nominaci polityczni. Więc jeżeli nam zarzuca się, że w Polsce państwo ma wpływ na politykę, ponieważ członków Krajowej Rady Sądownictwa wybiera parlament, to co można powiedzieć o tamtych? Oni całkowicie są nominatami! Nominują ich partie euro-federalistyczne. I dlatego sędziowie TSUE realizują program federalistyczny. A ich niektóre orzeczenia są niebywałe. Oni maksymalnie rozszerzają interpretacje prawa. Zupełnie haniebnie z punktu widzenia logiki i prawa. Duch bezprawia w Unii jest wszechobecny.

W takim razie co my możemy zrobić?

Nie dawać się! Nie dawać! To nie jest spór między dżentelmenami. Oni odstawiają wobec nas straszną chamówę. Więc my musimy twardo stawać. Nie wiem, co konkretnie da się zrobić. Nie podejmuję się tego ustalać. Jestem tylko skromnym posłem do Parlamentu Europejskiego. Ale uważam, że rząd polski i partia rządząca powinny już dawno stracić jakiekolwiek mniemania co do możliwości kompromisowego zakończenia sporu. Myślę zresztą, że polski rząd już dawno takie mniemania stracił. Więc po prostu trzeba działać stanowczo!

Radykalnie? Nie zgadzać się, blokować unijne programy?

Tak, tak. To, co możemy zrobić; co przysługuje nam z racji obowiązującego prawa, to wszystko trzeba robić!

Źródło: niezalezna.pl

Podziel się swoją opinią

Zapisz się do newslettera

Dołącz do naszej społeczności, aby być jednym z pierwszych informowanych o moich inicjatywach, projektach i działaniach w Parlamencie Europejskim - zapisz się teraz do newslettera!