„Super Express”: – Od 1 lipca w MSW jako członek gabinetu politycznego ministra Sienkiewicza pracuje 21-latek. Dostał nawet coś, o czym wiele osób w jego wieku, a nawet trochę starszych, może jedynie pomarzyć – etat. Pan minister jest raczej dumny. Jak pan to ocenia?
Prof. Ryszard Legutko: – Jeśli byłby jedynie asystentem pana ministra, dałoby się to jakoś obronić. On jednak jest jednym z członków gabinetu politycznego Bartłomieja Sienkiewicza, więc sprawa wygląda zgoła inaczej. Gabinet polityczny to jednak bardzo poważne ciało, które jest niezwykle ważnym łącznikiem między ministrem a całą strukturą urzędniczą w resorcie. Jego członkowie wciągani są w cały proces decyzyjny. To nie są ludzie, którzy działają według logiki kopiuj-wklej czy parzą kawę.
Ciekawe jest to, jak się trafia na taką fuchę. Znam takich, którzy aplikowali do pracy w różnych ministerstwach. Wymagano od nich ogromnych umiejętności, wyższego wykształcenia, a niektórzy mogli wylegitymować się dwoma dyplomami, i proponowano jedynie umowę śmieciową.
Rozumiem, że może mieć to coś wspólnego z łamaniem procedur. Przecież pewne kryteria pracy istnieją i powinny być spełnione, żeby dostać pracę, która wiąże się z ogromną odpowiedzialnością i niemałą przecież pensją. Na pewno liczy się tu doświadczenie takiej osoby.
Tego doświadczenia w przypadku tego człowieka raczej brakuje.
Dotarły do mnie informacje, że był internetowym krzykaczem antypisowskim. Może sobie w jakiś sposób zapracował na ten etat.
Można też spojrzeć na sprawę przychylniejszym okiem i powiedzieć, że MSW robi wszystko, aby dać szansę młodym. W świecie wiecznych stażystów to nawet cenna inicjatywa. Nawet jeśli dotyczy tylko jednego człowieka, którego dusza zbawiona została od cierpień prekariuszy.
No tak, początek jest obiecujący. Pora, żeby znaleźć również zajęcia dla całej reszty młodych, zdolnych, zmuszonych do pracy poniżej swoich umiejętności. Ale mówiąc serio, już zdarzały się w czasach rządów PO przypadki, kiedy do pracy przyjmowano dzieci ministrów. Tak się zdarzyło np. w MSZ, gdzie zajęcie znalazła 23-letnia wówczas córka ministra Rostowskiego. Można mieć podejrzenia, że w tym wypadku także działała zasada kumoterstwa. Oczywiście, trzeba wpuszczać do ministerstw młodą krew, ale niech będzie to dobra krew.
Rozmawiał Tomasz Walczak
Źródło : Super Express, wydanie z dnia 23 lipca 2013 r.