Prof. Ryszard Legutko dla portalu Wpolityce.pl

Śmierć Zbigniewa Romaszewskiego wzbudziła powszechny i, jak mniemam, szczery żal. Czytając dzisiejsze wypowiedzi o Zmarłym można dojść do wniosku, że Senatorowi jego przeciwnicy zawsze oddawali sprawiedliwość. Ale to nieprawda.

Przypomnę rok 2007 i zwycięstwo Platformy Obywatelskiej w wyborach. Partia zwycięska przeprowadziła najbrutalniejszą kampanię polityczną w historii III RP, przy ochoczym i masowym udziale ogromnej większości mediów. PO zdobyła również większość w Senacie, a marszałkiem został ponownie Bogdan Borusewicz. Przypomnę, że Borusewicz był również marszałkiem Senatu po wyborach w roku 2005, wybrany na to stanowisko głosami Prawa i Sprawiedliwości. Tuż przed wyborami 2007 Borusewicz przeskoczył do Platformy na cenę ponownej funkcji marszałka Senatu.

Kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na funkcję wicemarszałka został Zbigniew Romaszewski. I co? I nagle się okazało, że jest to kandydat kontrowersyjny. Platforma orzekła, że nie będzie go popierać. Dlaczego? „Życiorys piękny – powiedział Bogdan Borusewicz – ale na podstawie życiorysów nie przydziela się w Polsce funkcji”. Jak się okazało, Romaszewski miał trudny charakter i był konfliktowy. Borusewicz dalej o Romaszewskim: „polityka wymaga ludzi skłonnych do szukania porozumienia, a nie konfliktu … Znam jego cechy nie od dziś, Owszem, byliśmy razem w KSS KOR. Na szczęście on w Warszawie, a ja w Gdańsku”.

Pytany o kandydaturę Romaszewskiego Donald Tusk powiedział, że jest on „człowiekiem konfliktowym”, i że nie przywiązywałby „nadmiernej wagi i emocji do jego kandydatury”. Dodał też, że nie będzie wpływał na decyzję senatorów PO, ale według niego w głosowaniu tajnym „pan Romaszewski może nie dostać większości głosów senatorskich”, choć on sam by na niego głosował. Senator Edmund Wittbrodt z PO dodał, że Romaszewskiego senatorowie jego partii nie będą popierać z powodu jego „poglądów na sprawy lustracji”, a także dlatego, że niektóre „emocjonalne” wypowiedzi Romaszewskiego są „bliskie” poglądom Antoniego Macierewicza.

To publiczne upokarzanie Zbigniewa Romaszewskiego trwało dość długo. Gdyby ktoś myślał, że polska opinia publiczna zaprotestuje i powie, że jeśli jest ktoś w Senacie, kto bezwzględnie zasługuje na stanowisko w prezydium Izby, to będzie to właśnie Romaszewski, i że kwestionowanie jego kandydatury jest gigantycznym skandalem, ten był w błędzie. Wszystkie główne media wtórowały akcji przeciw Romaszewskiemu, a autorytety moralne, jak to mają w zwyczaju w takich sytuacjach, siedziały cicho. Zbigniew Romaszewski w końcu został wicemarszałkiem Senatu, ale cała ta granda pokazała – nie po raz pierwszy, i niestety nie po raz ostatni – stan moralny Platformy i jej kibiców.

Sam Romaszewski przyjmował awanturę z nadzwyczajnym spokojem. Gdy zwróciłem się do Niego z wyrazami wsparcia i oburzałem na ohydne potraktowanie przez PO i przez dawnych kolegów, senator machnął ręką i powtórzył to, co twierdził od pewnego czasu na temat Senatu, a mianowicie, że ta izba nie spełniała funkcji, do jakiej była stworzona. Z komentarzy odnoszących się do osób wygłosił tylko jeden: „Bogdan zwariował”.

Pamiętam te wydarzenia bardzo dobrze, choć powszechnie o nich zapomniano. Dlatego słysząc głosy laudujące Zmarłego w ciągu ostatniego czasu nie mogłem się niekiedy pozbyć wrażenia niemiłego dla ucha fałszu.

Podziel się swoją opinią

Zapisz się do newslettera

Dołącz do naszej społeczności, aby być jednym z pierwszych informowanych o moich inicjatywach, projektach i działaniach w Parlamencie Europejskim - zapisz się teraz do newslettera!