Eryk Łażewski: Przedstawiciele ambasad licznych państw – na przykład Niemiec czy USA, wzięli udział w ostatniej Paradzie Równości. Chwalili też samą Paradę i jej organizatorów. Jak by pan skomentował tą sytuację?
Prof. Ryszard Legutko: Od pewnego czasu jest to stała praktyka. Ja to traktuję jako – po pierwsze – złamanie zasad obowiązujących dyplomatów. Dyplomaci obcych państw nie powinni angażować się w jakiekolwiek działania polityczne na terenie kraju, w którym przebywają. To jest spisane w funkcjonującej od dłuższego czasu międzynarodowej konwencji.
Po drugie – te parady mają silny charakter antyrządowy i antypolski. Tam są bluźnierstwa, ataki na tożsamość katolicką. Mnóstwo jest takich obraźliwych rzeczy. A więc przez uczestnictwo w paradach dyplomaci wspierają owe działania.
Po trzecie – zastanawiam się nad tym fenomenem, który jest dla mnie zagadkowy: skąd siła lobby homoseksualnego? Te ruchy homoseksualne są popierane właściwie przez wszystkich! Nawet przy złamaniu prawa, dobrych obyczajów. Za nimi są wszystkie instytucje: Unia Europejska, Rada Europy, ONZ, największe korporacje, państwa. Po prostu wszystko ich popiera. A ci, którzy ich popierają, mówią, że mamy do czynienia z jakąś grupą prześladowaną. Gdyby jedna tysięczna tego wsparcia szła na popieranie chrześcijan, którzy są najbardziej prześladowaną grupą religijną na świecie, to wielu chrześcijan byłoby uratowanych. A homoseksualistów nie spotyka nic takiego, jak chrześcijan.
I dodam, że wspomniana przez pana sprawa któryś raz z kolei pokazuje, że świat zwariował. Ludzi, ogromną część świata czy cywilizacji zachodniej, po prostu opanowała jakaś „ideologiczna szajba”, która na dodatek jest jeszcze szajbą niszczycielską. Bo jeżeli my podważymy rolę małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny, a obrona tego wydawała się zawsze naturalnym odruchem, to właściwie cała sprawa jest już przegrana: społeczeństwo nie jest w stanie ani się reprodukować, ani utrzymać, ani funkcjonować stabilnie.
To wszystko jest głęboko zasmucające, pomieszane z absolutną groteską: człowiek ma ochotę drwić z tego i naśmiewać się jako ze skrajnej głupoty. A jednocześnie ogarnia go żałość i łzy napływają do oczy, że dzieje się coś bardzo niedobrego.
A może pan profesor odpowiedziałby na zadane przez siebie pytanie o to, skąd bierze się siła lobby homoseksualnego? W Polsce i w innych krajach?
Pewnie ma to związek z rewolucją seksualną 1968 roku, która właściwie obaliła fundamenty moralne dobrze funkcjonującego społeczeństwa, czyli związki damsko-męskie i rodzinę, oraz zaprowadziła ideologię lewicową. I to, co było pięć dziesięcioleci temu ruchem hipisów, dzieci-kwiatów, młodzieży żyjącej hasłami „kochaj się, a nie wojuj”, „wolność seksu”, „wolna miłość”, a także stanowiło manifestację młodzieżowej niedojrzałości na skalę masową, teraz weszło w instytucje oraz w struktury polityczne i biurokratyczne. To już nie są te rozradowane dzieci-kwiaty, które robią radosne orgie. To są ponure struktury polityczno-ideologiczne, które niszczą tkankę społeczną. I zastanawiam się, dlaczego jest taki słaby opór przeciw temu. Pewno dlatego, że ten ’68 rok doprowadził również do zerwania z tradycją europejską. A w każdym razie był ruchem ku temu zerwaniu. I dlatego świat się zlaicyzował, odszedł od kultury klasycznej. W efekcie jesteśmy społeczeństwem barbarzyńskim. A jednocześnie niesłychanie poddanym tym biurokratyczno-ideologicznym strukturom. Mimo tego, że mamy najwspanialsze technologie na świecie, jesteśmy intelektualnie, duchowo, mentalnie bezbronni. Mówię tu o świecie zachodnim.
Bo Polska może jeszcze jakoś – jak Bóg da – utrzyma się. Kto wie.
Wspomniał pan o Polsce. I właśnie: jaka powinna być nasza, polska odpowiedź na tego typu ingerencje w polskie sprawy, jak wspomniane przeze mnie popieranie Parady Równości w Warszawie?
Ci ambasadorowie powinni być przez ministra spraw zagranicznych wzięci „na dywanik” i powinni od niego dostać reprymendę. Zwłaszcza ci, którzy raz czy dwa razy do roku wypisują idiotyczne listy o LGBT. Nie można się tak zachowywać. To jest niebywałe. Im bardziej będziemy udawać, że nic się nie dzieje, tym oni będą bardziej brutalni. Mamy już – niestety – doświadczenie z ambasadorami, którzy się panoszyli w Warszawie i w Polsce, decydując o tym, co jest dobre, a co złe. Tak było w XVIII wieku i za komuny. I w III RP też tak po części jest.
Pana kolega klubowy Jacek Saryusz-Wolski stwierdził, że trzeba by im wypowiedzieć akredytacje dyplomatyczne.
To jest krok, który należy rozważyć. Zgadzam się absolutnie. Nie może tak być. Nie można udawać, że tego nie ma.
Źródło: niezalezna.pl