Polityka nie jest „fajna” jest pełna napięć i sporów, tego jednak duża część polskiego społeczeństwa nie chce widzieć, dlatego woli głosować na PO, partię oportunistów – przekonuje prof. Ryszard Legutko w rozmowie z Aleksandrem Kłosem dla portalu Fronda.pl.
Zmiany w Unii Europejskiej idą pełna parą i jak na dłoni widać, że pozostajemy za innymi członkami daleko w tyle. Najsilniejsze państwa zachodnioeuropejskie i brukselscy urzędnicy już nawet nie starają się ukryć, że Warszawa znajduje się na głębokim marginesie. Nie mamy żadnego wpływu na to, co się dzieje we wspólnocie, pozostaje nam tylko „płynąć w mainstreamie”, jak sobie tego życzył Radosław Sikorski. Wydaje się, że PO niezbyt się tym przejmuje. Czy jest to spowodowane tym, że zdaje sobie ona sprawę ze słabości polskiego społeczeństwa, z tego, że jest ono zakompleksione, że króluje u nas myślenie postkolonialne, w końcu „pokorne ciele…”
PO korzysta z takiej postawy Polaków, ale wielu z jej członków też tak uważa. Niestety ciągle pokutuje u nas myślenie, że jesteśmy „brzydką panną na wydaniu”. A przecież żeby móc prowadzić w miarę samodzielną politykę należy mieć nie tylko kompetencje, siłę, ale także wizję. Nie widzę tego w PO i dlatego uważam to ugrupowanie za grupę oportunistów. Jeszcze bardziej martwi mnie, że jedną z przyczyn sukcesu tej partii jest to, że ona odzwierciedla sposób myślenia dużej części Polaków, ciągle zbyt dużej. Wielu rodaków dało się przekonać, że polityka powinna być „fajna” i nie chcą widzieć, że w rzeczywistości jest ona pełna napięć i sporów. Niestety, wciąż zbyt wielu z nas uważa, że fakt, że jesteśmy w Unii, to najlepsze, co nas mogło spotkać. Tym bardziej, że nasza sytuacja we wspólnocie nie jest sprawą powszechnie dyskutowaną, media z rzadka się nie zajmują. Dlatego też wielu Polaków uważa, że skoro dostajemy pieniądze z Brukseli, to lepiej żebyśmy byli grzeczni, nie wyróżniali się, nie kłócili się, a dzięki temu więcej zyskamy. Niebezpieczne jest też to, że gdy pojawia się konflikt na linii polski rząd – UE, to większość polskiej elity politycznej nie broni naszego interesu narodowego. A duża część społeczeństwa idzie za tym przykładem, stąd wynikają nasze obawy o to, że „świat się z nas śmieje”.
I to ciągle jest tak trwałe, pomimo tego, że kryzys jak na dłoni pokazuje, jak mocno targają Unią interesy narodowe i pozapaństwowych grup, różnych lobby? Zbliżające się bankructwo Grecji stopniowo osłabia głosy wzywające do tzw. solidarności europejskiej. Mieszkańcy tego kraju też mają już serdecznie dość zarówno cięć, jak i odbierania im suwerenności.
Zauważalne jest osłabienie woli ratowania Grecji i coraz mniej unijnych polityków pozytywnie wypowiada na temat tzw. solidarności europejskiej. Prawdopodobnie dojdzie do tego, że kraj ten wyjdzie ze strefy euro. Zobaczymy co się stanie po wyborach parlamentarnych. Nie wiadomo też, co będzie z Hiszpanią, Portugalią, nie jest wykluczone, że strefa euro jeszcze się uszczupli. To pierwotne myślenie, że wystarczy finansowo wesprzeć państwa bankrutujące, a one podreperują swoją sytuację i staną na nogi, przestało mieć wymiar oczywistości, jak do niedawna sądzono.
To, że Niemcy najgłośniej wypowiadają się w sprawach pożyczek, wymuszają stosowanie ostrych cięć budżetowych, a także rażą swoją arogancją i zadufaniem powoduje, że coraz mocniejsze są w Europie tendencje antyniemieckie. Zwraca się też uwagę, że z powodu kryzysu ekonomicznego do głosu dochodzą nieraz politycy i ugrupowania antyemigracyjne, tak jak to ma choćby miejsce w Holandii, gdzie ostro występowano przeciwko pracującym tam Polakom. Czy te tendencje są niebezpieczne, mogą się przerodzić w coś większego, groźniejszego?
Myślę, że nie jest to wielkie zagrożenie, ale Unia z powodu inżynierii społecznej, odgórnego sterowania, rodzi i dodaje amunicję do takich zachowań. Ona cały czas pragnie stworzyć nowego człowieka, nowego obywatela, który będzie przede wszystkim Europejczykiem. Widać jednak gołym okiem, że słabo to Brukseli wychodzi. Europejskość europejskością, ale tożsamości etniczne czy narodowe są nadal bardzo mocne. Ich zakopywanie może jednak powodować powstawanie różnych dziwnych reakcji.
Zamiast ratunku w oszczędzaniu, skończeniu z życiem na kredyt, monopolami, dopłatami, wysokimi podatkami, gigantyczną biurokracją, ludzie nadal skłaniają się ku tym politykom, którzy obiecują socjalne bezpieczeństwo. Pokazały to wybory we Francji, wzmacnianie się lewicy w Niemczech i „oburzeni” po obu stronach oceanu, klnący na kapitalizm i żądający „życia na poziomie”. Tak bardzo chcemy być prowadzeni za rękę, tak bardzo chcemy by za nas podejmowano decyzje?
Zauważalna jest tendencja centralistyczna w świecie, w Ameryce także, choć w trochę mniejszym stopniu niż w Europie z powodu innej tradycji politycznej. Ale na naszym kontynencie mamy do czynienia z „modelem europejskim” – rozbudowanym państwem socjalnym, obecnie przeniesionym na poziom UE. Mamy do czynienia z coraz większą obecnością biurokracji, drobiazgowej legislacji, która dusi wolny rynek. Nie ma w tej chwili w tej chwili na Starym Kontynencie poważnych sił politycznych, które mogłyby podważyć ten system. Na razie jest on społecznie akceptowany, dlatego ciężko mi sobie wyobrazić możliwość powrotu do kapitalizmu modelowego, wolnorynkowego. Biurokratyzacja życia będzie dalej postępować, a państwo będzie w coraz większym stopniu ingerować nie tylko w sprawy gospodarcze, ale także w społeczne, obyczajowe i nasze prywatne życie. Zmiany mogą nastąpić dopiero w przypadku bankructwa państwa socjalnego, na co składa się nie tylko zadłużenie, ale także niekorzystna demografia i coraz większe oczekiwania materialne społeczeństw. Zmierzamy w kierunku „łagodnego despotyzmu”, o którym pisał Alexis de Tocqueville pod koniec swojej książki o „Demokracji w Ameryce”. Przekonywał on w niej, że nie ma jeszcze słowa, którym by nazwał ten stan, system, ale widzi społeczeństwo przyszłości, w którym ludzie zajmują się własnymi sprawami, są sobie równi, chcą żeby „było miło”, a państwo troszczy się, żeby im to zapewnić.
Oczywiście za cenę wolności… dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Aleksander Kłos
źródło : portal Fronda.pl