– Olaf Scholz został przyjęty dość chłodno. Krytykowano go za opieszałość w sprawie Ukrainy oraz wcześniejszą politykę. Ale większość europosłów nie kwestionowała przywództwa Niemiec w Unii Europejskiej – podkreślił w Polskim Radiu 24 prof. Ryszard Legutko, europoseł PiS.
Gość PR24 skomentował wystąpienie kanclerza Niemiec Olafa Scholza w Parlamencie Europejskim.
– Został przyjęty dość chłodno. Są różne poziomy tego chłodu. Krytykowano go za opieszałość w sprawie Ukrainy. Pojawiały się też głosy dotyczące wcześniejszej fatalnej niemieckiej polityki. Ale jest też coś bardzo niepokojącego: poza nielicznymi przypadkami nie kwestionowano przywództwa niemieckiego w Unii. Głosy krytyczne były w tym tonie: „panie kanclerzu, chcielibyśmy, aby pan działał bardziej stanowczo, oczekujemy niemieckiego przywództwa” – powiedział prof. Ryszard Legutko.
Jego zdaniem taka postawa „pokazuje jakąś poważną chorobę, czy jeden z symptomów poważnej europejskiej choroby”.
– Bo na jakiej zasadzie jakikolwiek kraj ma być przywódcą czy pełnić rolę przywódczą? Tylko dlatego, że jest silny? Po co w takim razie jesteśmy wspólnotą narodów, skoro jest jakiś przywódca, który nie jest ani nigdzie wybrany, ani nie jest wymieniony w traktacie? – dodał europoseł.
Jak zaznaczył, „pan kanclerz też występował jako przywódca, a jego ostatnie wypowiedzi są w tym duchu”. – To język strasznie wielkiej pychy. Wielu się to podoba. Uważam to za niepokojące zjawisko. To pokazuje nieczytelność struktur władzy. Co innego jest napisane w traktatach, a co innego się dzieje – podsumował Ryszard Legutko.
Audycja: „24 pytania – Rozmowa poranka”
Prowadząca: Dorota Kania