To skrajna bezczelność, żeby niemiecki polityk, w ogóle polityk innego kraju, mówił w danym państwie, że jego rząd nie realizuje interesu tego kraju. Żaden polityk spoza Polski nie jest od definiowania polskich interesów. Weberowi się wydaje, że jest. Jego pycha jest tak niebywała, że potrafi takie rzeczy mówić
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl europoseł Ryszard Legutko, kandydat do Parlamentu Europejskiego z ramienia Prawa i Sprawiedliwości z listy małopolsko-świętokrzyskiej, komentując wizytę w Polsce Manfreda Webera i wsparcie przez niego kandydatów Koalicji Europejskiej.
wPolityce.pl: W najnowszym sondażu Social Changes dla portalu wPolityce.pl Prawo i Sprawiedliwość może liczyć na 37,2 proc. poparcia a Koalicja Europejska na 33,3 proc. Jak według Pana może wyglądać niedzielny finał?
Prof. Ryszard Legutko, europoseł PiS: Wiemy, jak to jest z przewidywaniami. Myślę, że wygramy. Sondaże szaleją i szalały. Są bardzie i mniej wiarygodne. Nie powinno być problemu z wygraną. Wierzę w racjonalny wybór. Polityk musi jednak działać w oparciu o w miarę racjonalny wybór. Mamy program, mamy wiarygodność i osiągnięcia. Po drugiej stronie nie ma nic. Tam jest tylko nieustanny bluzg, wrzask, obelgi. Nie ma ani jednego elementu programowego. Dla racjonalnego wybory nie powinno być problemu, na kogo oddać głos w wyborach.
Jak Pan, jako polityk reprezentujący Polskę w Parlamencie Europejskim, odbiera artykuł „Die Welt”, w którym Niemcy próbują bronić się przed wypłatą reparacji twierdząc, że tak duży zastrzyk pieniędzy przegrzeje koniunkturę? Przemawia do Pana taki argument?
Reparacje są kwestią niezależną i tak muszą być traktowane. Są niezależne od jakichkolwiek względów ekonomicznych czy gospodarczych. To rzecz, która powinna być rozstrzygnięta w oparciu o zasadę sprawiedliwości. Wciąganie tego w inne aspekty jest próbą zaciemnienia sprawy.
Może być to sygnał, że Niemcy zaczęły poważnie traktować tę kwestię? A może jest to przejaw jakiejś paniki?
Niemcy zrobią wszystko, żeby zwlekać ze sprawą, ignorować ją, odmawiać. Chcą nas zniechęcić. Jednak jeśli sprawa będzie wystarczająco dobrze i stanowczo stawiana, to tak łatwo nie będzie.
Jak można rozumieć wizytę w Warszawie Manfreda Webera i zadeklarowane przez niego poparcie dla kandydatów Koalicji europejskiej?
Z jednej strony, można na to patrzeć tak, że są oni w jednej grupie politycznej w PE, więc nie ma w tym niczego złego. Z drugiej jednak strony, Weber jest kandydatem na przewodniczącego Komisji europejskiej. Stanowisko szefa KE nie powinno być funkcją partyjną. Popierając tak ostentacyjnie Koalicje Europejską, Weber stawia się w pozycji napięcia z polskim rządem. Gdyby doszło do tego, że Weber faktycznie zostałby szefem Komisji – chociaż nie wydaje mi się to prawdopodobne – to wprowadza to od samego początku sytuację konfliktową. Ale oni grają na faul. Sam Weber miał bulwersujące wypowiedzi. Przyjechał do Polski i mówił, że polski rząd nie realizuje polskich interesów w Unii Europejskiej. To skrajna bezczelność, żeby niemiecki polityk, w ogóle polityk innego kraju, mówił w danym państwie, że jego rząd nie realizuje interesu tego kraju. Żaden polityk spoza Polski nie jest od definiowania polskich interesów. Jemu się wydaje, że jest. Jego pycha jest tak niebywała, że potrafi takie rzeczy mówić. Weber powiedział także, że gwarantuje, iż nikt z PiS nie dostanie ważnej funkcji w przyszłym Parlamencie Europejskim. To jest skandal, ponieważ te funkcje są wybieralne – głosuje się na kandydatów – są otwarte dla wszystkich. Weberowi wydaje się, że jest panem i może decydować, kto jest godny piastować te funkcje. To pokazuje, że reforma Unii Europejskiej jest konieczna. Ten system powoli się degeneruje przez to, że nie ma tam żadnej wymiany, żadnego demokratycznego wahadła.
Zwraca Pan uwagę na potrzebę reformy UE, ale czy będzie ona możliwa, kiedy do Parlamentu Europejskiego startują takie osoby jak francuska senator Nathalie Goulet, która oskarżyła Polaków na Twitterze o „wrodzony antysemityzm”?
Parlament Europejski to takie miejsce, gdzie różne „dziwolągi” się znajdują. Jak spojrzymy na polski parlament, tam również takich „dziwolągów” zobaczymy. Ale sprawa interesuje nas z tego względu, że pokazuje, jak bardzo stereotyp Polaka-antysemity jest rozpowszechniony, jak wielkie zaniedbania były w kwestii tworzenia wizerunku Polaka i polskiej roli w czasie II wojny światowej. Pokazuje to również, że są narody, które wolno obrażać, i narody, których nie należy obrażać. Jest przekonanie, że Polska jest tym krajem, który może być obrażany. Jednak gdybyśmy my powiedzieli coś takiego o Niemcach czy Francuzach, to podniosła by się wrzawa, że to negatywne stereotypy antynarodowe, że to ksenofobia. To ciekawe, że nikt się tam specjalnie nie oburzał, nikt pani senator nie strofował… Wiele jest jeszcze rzeczy do zrobienia w Europie i w Unii Europejskiej. W Europie są równi i równiejsi. Niestety to trwa i musi to zostać zmienione.
not. Weronika Tomaszewska