„Proszę pamiętać, że pani kanclerz Merkel, która to mówi, mówi to w imieniu rządu niemieckiego” – mówi portalowi wPolityce.pl prof. Ryszard Legutko, eurodeputowany PiS, komentując słowa kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Podczas wideokonferencji zorganizowanej przez frakcję EPL w Parlamencie Europejskim powiedziała ona, że UE potrzebuje więcej kompetencji w dziedzinie zdrowia.
wPolityce.pl: Kanclerz Angela Merkel powiedziała, że UE potrzebuje więcej kompetencji w dziedzinie ochrony zdrowia. Nie sprzeciwia się ona zmiany traktatów w tym kierunku. Jak Pan ocenia tę deklarację?
Prof. Ryszard Legutko: To niedobrze oczywiście. To jest kolejny krok, jeden z wielu w kierunku centralizacji. Polityka tych wielkich graczy instytucji europejskiej jest taka, że każda okazja jest dobra, żeby tę centralizację posunąć do przodu i przenieść kompetencje wyżej. Akurat służba zdrowia wydaje się ostatnią rzeczą, którą UE powinna się zajmować. To jest kompetencja władz państw członkowskich, a UE się jakoś szczególnie nie sprawdziła teraz w czasie pandemii. Ludzie pokroju pani kanclerz Merkel mówią: nie sprawdziła się, dlatego że miała za mało kompetencji. Otóż nie, nie sprawdziła się, bo sprawdzić się nie mogła – jest za duża, zbyt ociężała, zbiurokratyzowana i chodzi im wyłącznie o cele przejmowania władzy, a nie o skuteczność. Temu trzeba się bardzo mocno przeciwstawiać.
Jakie konsekwencje miałoby rozszerzenie kompetencji UE w dziedzinie ochrony zdrowia dla nas jako Polski, dla Polaków?
Przecież będą się znowu do wszystkiego wtrącać. Będą się wtrącać do naszej służby zdrowia, że takie czy inne regulacje są niedobre. Będą wkraczali w cały ten nasz system służby zdrowia, który wypracowaliśmy. Co ich to obchodzi? To nie jest ich sprawa, jak my leczymy, jaki jest system dopuszczania lekarstw. To ich nie powinno obchodzić. To nie jest ich sprawa.
Zastanawiam się, czy w ogóle jest możliwe, aby z takiego centrum znajdującego się w Brukseli w sposób odpowiednio szybki i adekwatny reagować np. na lokalne kryzysy epidemiczne nie tylko w Polsce, ale też w innych krajach członkowskich?
Oczywiście, że nie. Poza tym będą oczywiście wchodziły w grę różne interesy – interesy silnych graczy, silnych firm farmaceutycznych, różnych tego typu korporacji będą forsowane przez władze centralne. My możemy szybko reagować, a nie Unia, szczególnie Komisja. Jakie mają oni w ogóle umocowanie? Nawet nie potrafili dobrze wynegocjować kontraktów z firmami szczepionkowymi. Jedyne, co mogą robić, to mogą się wtrącać, przeszkadzać, promować swoich, torpedować, blokować tych, których nie chcą. To mogą zrobić. Natomiast usprawnić? – w żadnym razie.
Ale takie torpedowanie i rozgrywanie polityczne w obszarze służby zdrowia doprowadziłoby do facto do jej kompletnego paraliżu.
Oczywiście. Doprowadziłoby do paraliżu, przejęcia przez większe systemy międzynarodowe polskiej służby zdrowia. Nie będą brali żadnej odpowiedzialności, natomiast będą się wtrącali. Wszystkie błędy i złe konsekwencje spadną na nas, natomiast na nich żadne, tak jak teraz nie przyjmują żadnej odpowiedzialności za tą szczepionkową wpadkę, która była potężna. Unia ma to do siebie, że nigdy nie bierze żadnej odpowiedzialności za swoje błędy. Temu więc oczywiście trzeba się przeciwstawić.
Po tym wszystkim, co wiemy, jak funkcjonuje UE, trzeba jej raczej odbierać kompetencje, blokować nieprawne przejmowanie kompetencji. Jak na przykład w dziedzinie sądownictwa UE też kompetencji nie ma, ale nieprawnie je przejmuje. Raczej proces powinien być w drugą stronę, a nie zagarnianie obszarów, które do nich nie należą. Proszę pamiętać, że pani kanclerz Merkel, która to mówi, mówi to w imieniu rządu niemieckiego. Ona działając w interesie instytucji europejskich, działa również w interesie niemieckich władz, dlatego że ta centralizacja UE polega na tym, że władzę, kompetencje przejmują instytucje UE, ale one same z siebie żadnej mocy nie mają, bo to nie są instytucje demokratyczne, tylko w większości powoływane. W związku z tym ich siła zależy wyłącznie od siły, jaką im dają najsilniejsze państwa. Czyli władza instytucji europejskich zależy od tego, co im pozwolą robić najsilniejsze państwa, w tym państwo niemieckie. Więcej kompetencji dla instytucji europejskich to jest większy wpływ takich państw jak Niemcy czy Francja i też trzeba patrzeć na to, co mówi pani kanclerz. Ona nie mówi tego jako Europejka z otwartym sercem dla wszystkich. Ona mówi również jako twardy polityk niemiecki w celu rozszerzenia wpływu swojego państwa.
Państwa członkowskie UE uzgodniły specyfikacje techniczne paszportów szczepień. Są apele o przyspieszenie prac nad wdrożeniem tych certyfikatów. Czy to jest krok w dobrą stronę?
O tyle w dobrą stronę, że ludzie już są bardzo zmęczeni tym wszystkim. Ponieważ szczepionki zaczynają już działać, więc dla tych, którzy są zaszczepieni trzeba by jakoś otworzyć większe możliwości działania. Podnoszone są obawy – dzisiaj uczestniczyłem w konferencji przewodniczących PE i o tym się też mówiło – czy w tym certyfikacie nie ma zbyt wielu danych, żeby były tylko te niezbędne dane. Trzeba więc zadbać o to, żeby to były tylko podstawowe, niezbędne dane i na czas trwania pandemii – żeby ten system się nie utrwalił. Trzeba by umożliwić już ludziom, którzy się zaszczepili, większą swobodę poruszania, wyjazdów. W tym sensie jest to racjonalne. Wiem, że nie wszyscy się zgadzają, że są tu różne luki. Tutaj oczywiście ucierpią antyszczepionkowcy, którzy nie chcą się szczepić.
I osoby, które nie mogą się szczepić.
I osoby, które nie mogą się szczepić. Ale to powinno być jakoś uwzględnione. Natomiast myślę, że kierunek jest dobry, przy wszystkich zastrzeżeniach.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Źródło : Wpolityce.pl