PiS złoży we wtorek na posiedzeniu kierownictwa Parlamentu Europejskiego wniosek o odwołanie z funkcji wiceprzewodniczącej ten instytucji Katariny Barley w związku z jej wypowiedzią o „finansowym zagłodzeniu” Węgier.
Chodzi o ubiegłotygodniowy wywiad z niemiecką polityk dla nadawcy Deutschlandfunk, w którym wezwała ona do wywierania większej presji na Węgry i Polskę w celu utrzymania zasad praworządności. W kontekście tym, odpowiadając na pytanie dotyczące tego, co dalej zrobić z Węgrami, mówiła o „głodzeniu finansowym” tego kraju.
Szef delegacji PiS w Parlamencie Europejskim Ryszard Legutko powiedział w poniedziałek PAP, że zwrócił się w związku z tym do przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Davida Sassolego.
Dziś wieczorem sprawa stanie na biurze PE (składa się ono z przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, 14 wiceprzewodniczących i pięciu kwestorów – PAP). Jutro mamy posiedzenie grupy, na którym mam nadzieję wniosek o odwołanie zostanie zaaprobowany. Potem na posiedzeniu konferencji przewodniczących go złożę
— powiedział PAP Legutko.
Jak zaznaczył, w liście w tej sprawie do Sassolego, z kopią do przewodniczących wszystkich grup politycznych, wskazał na naruszenia regulaminu, których dopuściła się Barley.
To jest wypowiedź niedopuszczalna w kontekście relacji w obrębie państw UE. Historycznie jest ona bardzo przykra i przywołująca jak najgorsze skojarzenia
— zaznaczył polityk PiS.
Zachowanie niezgodne z regulaminem
W piśmie do Saasolego, które widziała PAP, podkreślono, że słowo „aushungern” oznaczające głodzić jest prowokacyjnym znieważeniem dla dwóch narodów polskiego i węgierskiego, w których pamięci żywe jest wspomnienie o głodowaniu.
Do tej pory pani Barley odmówiła przeproszenia za to oświadczenie. Cokolwiek myśli o rządach Polski i Węgier, kontekst jej uwag nie może usprawiedliwiać niewrażliwości i braku szacunku wobec dwóch narodów, które cierpiały przez większość XX wieku
— czytamy w piśmie.
EKR przypomina w nim też, że wszystkich posłów do Parlamentu Europejskiego obowiązują normy postępowania, w tym te określone art. 10 ust. 1 Regulaminu, który stanowi, że „postępowanie posłów charakteryzuje się wzajemnym szacunkiem i opiera się na wartościach i zasadach określonych w traktatach”.
Wniosek może nie uzyskać poparcia?
Legutko przyznał, że ma wątpliwości co to tego, czy wniosek o odwołanie eurodeputowanej Socjalistów i Demokratów zyska poparcie.
Znając realia Parlamentu Europejskiego, należy liczyć się w tym, że wielkie grupy staną murem w obronie pani wiceprzewodniczącej
— ocenił.
Sprawa może trafić na głosowanie na sesji plenarnej, ale niewykluczone, że wniosek zostanie odrzucony już na posiedzeniu kierownictwa europarlamentu. Zdaniem szefa delegacji PiS taki scenariusz pokazałby, że wypowiedzi Barley nie są uznawane przez rządzącą większość w PE za coś nagannego.
Legutko zaznaczył, że cała sprawa pokazuje też, że w UE jest gotowość gwałcenia traktatów, bo nie ma w nich nic o sankcjach wobec państw członkowskich, a tym byłaby możliwość zamrażania środków unijnych w związku z rzekomymi naruszeniami praworządności.
Ponowną dyskusję w tej sprawie zainicjowało przyjęcie w minionym tygodniu przez państwa członkowskie stanowiska do negocjacji z Parlamentem Europejskim w sprawie rozporządzenia, które mówi m.in. o ochronie unijnego budżetu przed ryzykami związanymi z naruszeniami praworządności.
Zaproponowane przez Komisję Europejską jeszcze w 2018 roku zapisy dotyczące warunkowości zostały zmienione przez niemiecką prezydencję, która chciała odblokować prace nad nimi. W czwartek większość europosłów komisji wolności obywatelskich PE uznała te rozwiązania za „rozwodnione i zbyt słabe”. PiS przekonuje, że nie ma do nich podstawy prawnej. W poniedziałek po południu sprawa ma być omawiana na sesji plenarnej PE.
Barley powiedziała w Deutschlandfunk, odpowiadając na pytanie, co zrobić z Viktorem Orbanem:
Musimy go finansowo zagłodzić. On też potrzebuje pieniędzy. I gdy powiem, że ich nie dostanie, to w końcu w jednej czy drugiej sprawie będzie musiał ustąpić. (…) Jeżeli teraz ustąpimy w sprawie praworządności, to przez następnych siedem lat będziemy mieć w UE warunki, jakich nasi obywatele i obywatelki też nie chcą. Ponieważ nasze podatki pójdą na takie reżimy, jak te Orbana i Kaczyńskiego, które zagarniają pieniądze przede wszystkim do własnych kieszeni, ale swoje kraje przebudowują na demokracje, nie mające już nic wspólnego z wartościami UE.