Ludzie giną, są mordowani, torturowani, a to nie może być polityka business as usual
— mówi organizator Europejskiego Kongresu w Obronie Chrześcijan, europoseł Ryszard Legutko.
Jak zrodził się pomysł na Kongres w Obronie Chrześcijan? Kto go wymyślił?
Częściowo była to moja, częściowo wspólna inicjatywa, bo jest to temat, który wisi w powietrzu. Trzeba się było zastanowić nad formułą. Myśleliśmy o różnych akcjach, ale stwierdziliśmy, że najlepiej na początku będzie się spotkać w gronie ludzi doświadczonych w tej materii i wypracować jakiś plan działania.
A dobór gości?
Dobór gości jest bardzo prosty. Z jednej strony to jest Kościół prześladowany, mamy trzech przedstawicieli. Z drugiej strony są politycy. To było trudne, bo organizacja rozpoczęła się jeszcze przed wyborami, nie wiedzieliśmy kto wybory wygra, kto jaką funkcję w rządzie będzie miał, ale jednak wstrzeliliśmy się w dwóch ministrów: jednego rządowego, drugiego prezydenckiego (Konrad Szymański i Prof. Krzysztof Szczerski – przyp. red). Trzecia grupa to ludzie, którzy od lat zajmują się pomocą dla chrześcijan w świecie z różnych krajów. To są trzy grupy, plus jeszcze prawnicy, które uznaliśmy za niezbędne, żeby to się powiodło.
Jak wygląda z punktu widzenia europarlamentarzysty problem chrześcijan w Europie?
Europa jest chrystianofobiczna generalnie, od wielu lat. Jest niechęć do chrześcijaństwa. Kojarzy się raczej z tym co złe, niż z tym co dobre. To, że nie chcą podejmować problematyki chrześcijańskiej też wynika z tego powodu, że jak nie mówią tego wprost to mają takie podświadome przekonanie, że chrześcijanie mają tak za uszami, że są sami sobie zapracowali na to. Europa jest chrystianofobiczna i dlatego bardzo lubi mówić o LGBT a o chrześcijanach niechętnie.
Gdzie szukać sojuszników w Europarlamencie?
Jest jednak jakaś grupa, to nie jest grupa większościowa, ale jednak jest, nawet wśród socjalistów podobno da się znaleźć.
Jednak w Europie jest dużo protestantów. Jak to wygląda obecnie? Czy nie patrzy się an różnice między wyznaniami, wystarczy, że już chrześcijanin i jest sprzymierzeńcem?
Niekoniecznie. Są jak wiemy, tzw. katolicy otwarci i są też protestanci otwarci i oni raczej nie są sprzymierzeńcami. Z różnych zresztą względów, również dlatego, że nie chcą się sprzymierzać z innymi, w tym i chrześcijanami nieotwartymi. Są też ludzie, którzy nie należą do wspólnoty chrześcijańskiej, nie należą do żadnej wspólnoty religijnej a nam pomagają. Są też muzułmanie. Co prawda niewielu, ale jednak są. Przewodniczącym mojej grupy parlamentarnej jest muzułmanin i bardzo wspiera sprawę chrześcijan.
Czego Pan oczekuje po Kongresie? Mam nadzieję, że nie będzie jak w Europarlamencie, nie skończy się na „rezolucji”.
Nie, mam nadzieję, że nie. Jestem człowiekiem doświadczonym w Europarlamencie i wiem, że rezolucja niewiele znaczy. Trzeba sprawdzić instrumenty jakie są dostępne. Europejska Służba Działań Zewnętrznych ma pewne zobowiązania, z których się nie wywiązuje, np. ambasadorowie unijni mają przedstawiać roczne raporty na temat stanu wolności religijnej w poszczególnych krajach i oni albo tego nie robią, albo nic z tego nie wynika. Np. to, co można dość łatwo uruchomić, co można łatwo uruchomić Są też rzeczy, do których trzeba KE skłonić, np. to, żeby we wszystkich kontaktach z poszczególnymi krajami podnoszono kwestię chrześcijaństwa tak, jak podnosi się teraz kwestię LGBT. Ludzie giną, są mordowani, torturowani a to nie może być polityka business as usual. Jeśli chodzi o inne rzeczy to ważna jest informacja. Trzeba o tym ciągle mówić, ponieważ większość społeczeństw europejskich i amerykańskich nie zdaje sobie sprawy ze skali prześladowań.
Rozmawiał Jan Lorek
Zapisz się do newslettera
Dołącz do naszej społeczności, aby być jednym z pierwszych informowanych o moich inicjatywach, projektach i działaniach w Parlamencie Europejskim - zapisz się teraz do newslettera!