Rugowanie historii Polski z podstaw programowych, wyrzucanie ze szkół religii, a w zamian przygotowanie do wprowadzenia edukacji seksualnej – wiele wskazuje na to, że to dopiero początek lewicowej rewolucji, którą w oświacie przeprowadza koalicja 13 grudnia. Wiceszefowa MFiPR Monika Sikora stwierdziła ostatnio, że popiera obecność draq queen w szkołach. Z kolei wiceminister edukacji Andrzej Szeptycki zasugerował, że na IO w Paryżu zdobylibyśmy więcej medali, gdyby Polska przyjmowała nielegalnych migrantów. – Zaraz możemy dojść do momentu, w którym ponownie trzeba będzie organizować tajne komplety, nauczanie w domach – ocenił działania obecnej władzy prof. Ryszard Legutko, były minister edukacji.
Od 1 września 2024 r. będzie obowiązywała odchudzona o ok. 20 proc. podstawa programowa, wedle której uczniowie już nie poznają wielu zagadnień dotyczących m.in. konfliktów polsko-niemieckich, zbrodni dokonywanych na naszych rodakach czy też heroicznych postaw polskich bohaterów. W zamian za to od 2025 r. do szkół wejdzie przedmiot edukacja zdrowotna, który ma zawierać wiele elementów wulgarnej edukacji seksualnej. Jednak plany koalicji 13 grudnia w zakresie ideologizowania polskiej młodzieży wydają się znacznie bardziej rozbudowane.
W ostatni weekend w Gliwicach odbył się marsz środowisk LGBT, na którym obecni byli m.in. poseł Marcin Józefaciuk (KO) i wiceminister funduszy i polityki regionalnej Monika Sikora (Nowa Lewica). W trakcie wydarzenia przedstawicielce rządu dziennikarze zadali pytanie o ewentualną obecność w szkołach dorosłych osób określających siebie jako draq queen. – Moim zdaniem tak – odpowiedziała. Dopytana, czy popiera ten pomysł, odpowiedziała, że tak. Chwilę później próbowała doprecyzowywać swoją wypowiedź, tłumacząc, że to wszystko musi się dziać w „bezpiecznym środowisku” dla dzieci.
To jednak niejedyna kontrowersyjna wypowiedź członka rządu Donalda Tuska w ciągu ostatnich dni. Wiceminister edukacji narodowej Andrzej Szeptycki (Polska 2050), podsumowując występ polskich sportowców na igrzyskach olimpijskich w Paryżu, stwierdził, że zdobylibyśmy więcej medali, gdyby nasz kraj realizował „odpowiednią strategię migracyjną”. „Inne państwa potrafią czerpać korzyści z napływu imigrantów spoza Europy, my widzimy w nich głównie zagrożenie” – napisał na platformie X Szeptycki. Jego post wywołał lawinę negatywnych komentarzy.
„Codzienna” zwróciła się do prof. Ryszarda Legutki, wybitnego polskiego uczonego, byłego ministra edukacji i byłego eurodeputowanego, z prośbą o ocenę zmian i pomysłów wprowadzanych w polskiej oświacie przez rząd Donalda Tuska.
– Edukacja dostała się w ręce barbarzyńców, ludzi całkowicie odklejonych od kultury. Dyskusja z nimi na temat literatury, historii czy innych dziedzin nauki jest pozbawiona sensu. Ich rola jest podobna do roli politruków. Głównym zadaniem nie jest dbanie o wysoki poziom nauczania oraz o to, aby szkoła przekazywała wartości, a realizacja określonej agendy. W tym przypadku chodzi o ideologie lewicowe, promowanie zagadnień związanych ze środowiskami LGBT
– powiedział nam prof. Legutko.
– To, co obecnie robią ludzie odpowiedzialni za zarządzanie systemem edukacji, można porównać do zachowań bolszewików plądrujących najechane tereny. To, co się nie podoba, lub to, czego nie rozumieją, należy zniszczyć, spalić, zrównać z ziemią – dodał.
Prof. Legutko podkreśla też, że jego zdaniem kierowanie oświatą powierzono nieprzypadkowym osobom.
– W mojej opinii to jest celowe działanie Donalda Tuska. Specjalnie do zarządzania oświatą zostali oddelegowani ludzie, którzy zdemolują dotychczasowy dorobek. Mam nadzieję, że to wszystko skończy się rewoltą. W 1968 r. młodzi ludzie stanęli w obronie Adama Mickiewicza. W czasach Solidarności drukowano książki historyczne. Do tej pory udawało się odeprzeć barbarię. Życzyłbym sobie, aby tak było i tym razem, chociaż wiem, że będzie to bardzo trudne, gdyż to zjawisko nie występuje wyłącznie w Polsce, ale także w wielu krajach Europy Zachodniej
– ocenił prof. Legutko.
Naszego rozmówcę zapytaliśmy także, jakie konsekwencje dla przyszłych pokoleń będą miały zmiany w systemie edukacji wprowadzane przez koalicję 13 grudnia.
– Trudno to przewidzieć. Zaraz możemy dojść do momentu, w którym ponownie trzeba będzie organizować tajne komplety, nauczanie w domach. Kryzys jest bardzo głęboki i dotyczy także dzisiejszych elit. Proszę zauważyć, że środowiska uniwersyteckie milczą. Przedstawiciele wydziałów literatury, poloniści, Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich – oni powinni głośno protestować przeciwko temu, co wyprawia władza. Dlaczego jest cisza? Dlatego że się boją. Barbarzyńcy nie tolerują sprzeciwu i potrafią być brutalni, także dla środowisk akademickich. Jednak to nie usprawiedliwia bezczynności profesorów. Mamy trudne czasy i sprzeciw elit powinien być donośny
– powiedział „Codziennej” prof. Ryszard Legutko.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie, niezalezna.pl