W siedzibie Parlamentu Europejskiego w Brukseli odbyła się konferencja poświęcona wystawie stałej zaprezentowanej w otwartym kilka tygodni temu Domu Historii Europejskiej. W wydarzeniu zorganizowanym przez europoseł Annę Fotygę i delegację PiS w PE wzięli udział historycy i europosłowie m.in. z Polski, Włoch, Danii i Łotwy.
Otwierając konferencję Anna Fotyga podkreśliła, że mając na uwadze istniejące napięcia wewnątrz UE od początku była sceptyczna wobec idei domu wspólnej historii. „Nie jestem usatysfakcjonowana z tego, co zostało tam zaprezentowane i nie jest to jedynie moje odczucie. Ocenę tę potwierdzają opinie wybitnych europejskich historyków – panelistów dzisiejszej konferencji” – powiedziała europoseł PiS.
„Europa nie jest monolitem kulturowym. Nie zgadzam się ze stawianiem znaku równości pomiędzy Europą a Unią Europejską, nie tylko dlatego, że w skład tej organizacji międzynarodowej nie wchodzą wszystkie europejskie państwa, ale także dlatego, iż Unia poszukując korzeni nie zawsze odwołuje się do pełnego historycznego dziedzictwa Europy. Wystawa spłyca europejską historię i to, co naprawdę czyni nas Europejczykami” – mówił Prof. Michael Boss. Duński naukowiec stawiał także pytania o to, dlaczego zdaniem autorów ekspozycji to XVIII wiek stał się najważniejszy, promując jedynie okres oświecenia, a pominięto zupełnie chrześcijańskie korzenie Europy. „Ekspozycja niemal zupełnie pomija małe europejskie narody, tak jakby w Europie nie było Duńczyków, Szwedów, czy Bałtów” – zauważa naukowiec. Prof. Boss skrytykował konkluzje całej narracji, w których nie ma nic o wyzwaniach, z którymi musi zmierzyć się Unia Europejska, takich jak ochrona granic, globalizacja, wewnętrzne konflikty, a także pomija się trudne tematy, jak migracja. „Narody są przedstawione w złym świetle jako przyczyna wszystkich wojen, podczas gdy jedyną zaproponowaną drogą jest federalizm” – mówił historyk. „W tym muzeum nie ma żadnego kulturalnego fenomenu. Tematyka pierwszego piętra ekspozycji dotyczy konsumpcji – to skłania do silnej refleksji na temat podstawowych wartości w UE. Czy warto było wydać na to aż takie środki?” – podsumował prof. Boss.
Także w ocenie profesora Marka Kornata Dom Historii przedstawia narody jako najbardziej destrukcyjną siłę. Polski naukowiec krytycznie odniósł się do narracji na temat okresu międzywojennego, gdzie zaprezentowano kryzys liberalnej demokracji w Europie Środkowej i Wschodniej, pomijając decyzje podjęte w ramach Traktatu Wersalskiego. „Krytyczny opis porządku wersalskiego opiera się na niemieckim punkcie widzenia – dla Niemiec był to negatywny i destrukcyjny moment w historii. Zaś w naszej części Europy wiele narodów otrzymało szansę funkcjonowania w ramach własnych państw” – ocenił historyk. Zdaniem prof. Kornata nie dość konkretnie została przedstawiona geneza II wojny światowej i współpraca III Rzeszy z ZSRS, zaś wystawa powojenna ogranicza się w zasadzie tylko do historii Europy Zachodniej, jakby pomiędzy Niemcami i Berlinem istniała pustka. „Wydarzenia takie jak Powstanie Warszawskie w 1944, rok 1956 na Węgrzech czy 1968 w Czechosłowacji zostały właściwie pominięte. Jest to prezentacja historii Europy Zachodniej z pewnymi faktami i wydarzeniami z Europy Wschodniej. Wystawa powinna być bardziej wyważona, zawierać więcej informacji o historii Europy Wschodniej, chociażby o polskim ruchu oporu czy „Solidarności” i to doskonale ilustruje problem w podejściu do wspólnej historii” – powiedział prof. Kornat.
Również prof. Bogdan Musiał zwrócił uwagę na sojusz gospodarczy między III Rzeszą i Związkiem Sowieckim, który na wystawie został pominięty. „Był on kluczowy w pierwszym etapie II wojny światowej, kiedy Związek Sowiecki dostarczał Niemcom ropę. Bez tego nie mogliby prowadzić wojny” – powiedział prof. Musiał.
Historyk krytycznie odniósł się także do negatywnej oceny państw narodowych. „Obiektem obu tych totalitaryzmów było zwalczanie państw narodowych, dlatego twierdzenie, że państwa narodowe były źródłem wszelkiego zła, jest bardzo nie na miejscu” – podkreślił prof. Musiał.
Historyk wskazywał także, że na wystawie pominięto zbrodnie sowieckie z lat 1939-1945 i sposób dojścia do władzy komunistów w Europie Wschodniej. „Gdzie jest Solidarność, która była wydarzeniem globalnym? Gdzie jest Ronald Reagan? Zamiast tego jest Okrągły Stół” – mówił historyk. Prof. Musiał podkreślił, że na wystawie jest wprawdzie cytat Adenauera o rozliczeniu win, ale nie ma mowy o niemieckim rozliczeniu za zbrodnie wojenne. „Błędy są tak ewidentne, że trudno wytłumaczyć to ideologią. To połączenie niewiedzy z ideologią. Plus jest taki, że student czy uczeń, który wejdzie do Domu Historii Europejskiej nie jest w stanie nic z tego pojąć. Jest to tak źle zrobione, że nikt po prostu tego nie zrozumie” – stwierdził prof. Musiał.
Z kolei prof. Marco Patricelli zauważył, iż „Europa powinna identyfikować się z narodami, które je tworzą, a nie je rozbijać”. Włoski historyk zwrócił uwagę, iż jeżeli ma to być Dom Historii Europy, powinniśmy się dobrze w nim czuć, a opisane kontrowersje temu nie służą.
Również łotewski polityk i autor filmów dokumentalnych Edvins Snore podkreślił, że narracja w Domu Historii Europejskiej jest bardzo zdezaktualizowana i nie ukazuje sowieckich zbrodni w odpowiedniej skali. Zaznaczył, że nie ma informacji o Leninie, który był twórcą pierwszych obozów koncentracyjnych czy Wielkim Głodzie na Ukrainie. „Wystawa nic nie mówi o tym, co Europejczycy w Europie Środkowo-Wschodniej przeszli po 1945 roku. Nic o roku ‘56 na Węgrzech, o ‘68 w Czechosłowacji, nic o wielkich deportacjach, o ruchach partyzanckich. Tak jakby ruch oporu był tylko wobec okupacji nazistowskiej. Można odnieść wrażenie, że ludzie w Europie Środkowo-Wschodniej ze spokojem zgodzili się na okupację sowiecką” – powiedział Edvins Snore.
Prof. Legutko stwierdził, że w Parlamencie Europejskim często słowa „Europa” i „Unia Europejska” są używane jako synonimy a przecież nimi nie są. „To, co zbudowało europejską jedność zaczęło się dawno temu i pod koniec XVII i XVIII wieku cały europejski szkielet był już w pełni ukształtowany. Jeśli zaczyna się opowieść o Europie w tym miejscu, ginie wszystko to, co rzeczywiście doprowadziło do stworzenia wspólnoty europejskiej. Jeśli muzeum rzeczywiście jest odzwierciedleniem czegokolwiek, to jest to unijny sposób myślenia i nie jest to komplement” – powiedział prof. Legutko.
Wiceprzewodniczący PE Ryszard Czarnecki przybliżył uczestnikom konferencji kulisy powstania Domu Historii. „Koncepcja tego muzeum była tak naprawdę realizowana przez 3 kadencje PE i od początku nasza formacja polityczna wyrażała daleko idące zastrzeżenia i obiekcje. Na przełomie 2008/2009 do prezydium PE zostało skierowane pismo podpisane przez przedstawicieli 5 krajów tzw. nowej UE z istotnymi zastrzeżeniami co do koncepcji muzeum jak również ujawnionych już wtedy konkretnych propozycji ekspozycji” – mówił wiceprzewodniczący PE, wskazując, że już wtedy w koncepcji muzeum brakowało roli chrześcijaństwa w budowaniu historii i dziedzictwa europejskiego. Tuż po wyborze do prezydium PE Ryszard Czarnecki i Karol Karski skierowali pismo do ówczesnego przewodniczącego Martina Schulza jak również do osób koordynujących projekt budowy Domu Historii Europejskiej mówiące o tym, że projekt powinien opierać się nie na poprawności, ale na prawdzie historycznej. „Przedstawialiśmy bardzo konkretne zastrzeżenia z polskiego punktu widzenia, np. brak informacji o wkładzie Polski w powstrzymaniu inwazji tureckiej w XVII wieku a także zastopowaniu agresji bolszewickiej w 1920 roku. Protestowaliśmy przeciwko pojawiającej się tezie, że opór w II wojnie światowej trwał tylko 4 tygodnie. Wiedziano o tych zastrzeżeniach, były one zgłaszane, wydaje się jednak, że sprawa domu historii Europy od początku nie miała być przedmiotem konsensusu, równowagi między starą a nową UE, ale była od początku pewnym elementem tworzenia nowego Europejczyka” – ocenił Ryszard Czarnecki.
Zdaniem publicysty Piotra Skwiecińskiego na wystawie stałej jest mało przestrzeni, w której można poczuć dumę z bycia Europejczykiem. „Nie ma refleksji jak to się stało, że w pewnym momencie Europa zyskała taką przewagę nad resztą świata. Odwrotnie, przewaga tego elementu wstydu jest większa” – powiedział Skwieciński.
Podsumowując konferencję Anna Fotyga przypomniała słowa śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który mówił o dwóch warunkach niezbędnych do tego, by wspólny projekt europejski mógł być sukcesem: wspólne korzenie i wartości oraz porzucenie imperialistycznych i neoimperialistycznych zapędów.